Cześć. Mam na imię Nikola. Jestem mamą czwórki dzieciaków: Jaśka (10 l.), Amelki (6 l.), Hani (3 l.) i Tomka (7 mies.). Nasza przygoda z edukacją domową zaczęła się 6 lat temu, gdy wyprowadziliśmy się z Nowego Jorku i wyruszyliśmy za miasto. Marzyliśmy o zamieszkaniu wśród parków, lasów i świeżego powietrza. Dzieci nie chodziły do przedszkola, a w ramach poznawania innych ludzi, rozglądałam się za lokalnymi eventami dla najmłodszych. Pewnego dnia, znaleźliśmy się w bibliotece na zajęciach organizowanych przez kooperatywę edukacji domowej, na których robiono eksperymenty dotyczące elektryczności statycznej. Dzieci pracowały z zachwytem i zainteresowaniem, a rodzice chętnie pomagali. Po zajęciach, był czas na zabawę dowolną. Zaintrygowani i zadowoleni dołączyliśmy do cotygodniowych spotkań tej kooperatywy. Grupa zaczęła zapraszać nas na wycieczki, wykłady, warsztaty; uczestniczyliśmy wspólnie w lekcjach i zabawach dla dzieci w nauczaniu domowym. Przed nami otworzyły się drzwi do całkiem nowego świata, w którym moje dzieci odnalazły rówieśników oraz mają możliwość wybierania zajęć, które je interesują. Zamiast uczyć się z podręcznika do przyrody, jeździmy do parków, lasów czy na plaże. Dzieci obcują z naturą, widzą i odczuwają to, co ona oferuje, a czego nie można nauczyć się z książki. Zwiedzają muzea i miejsca umożliwiające bezpośredni kontakt z nauką. Zainteresowania takie jak szachy, historia, piłka nożna, jazda konna, są pogłębiane i doskonalone podczas współpracy z ludźmi, którzy dzielą te same pasje. Dzieci mają również czas na tak ważną dla ich rozwoju zabawę. A co najważniejsze – mają przestrzeń, by poznać samych siebie, iść za tym, co im w duszy gra. Ich radość, rozwój i osiągane sukcesy są dowodem na to, że jesteśmy na właściwej drodze.
Zagłębiając się w świat edukacji domowej w Stanach Zjednoczonych, zauważyłam, że chociaż ogólnie uważana jest ona za alternatywną, staje się coraz bardziej powszechna. Jest najszybciej rozwijającą się formą nauczania, a w roku 2021-2022 odnotowano, że korzystało z niej 3,1 miliona dzieci. Jest to 6,73% populacji, a z roku na rok liczba dzieci w edukacji domowej wzrasta od 2% do 8% rocznie.
Warto wspomnieć, że edukacja domowa jest legalna we wszystkich 50. stanach, aczkolwiek wytyczne programowe i organizacyjne różnią się w zależności od konkretnego miejsca.
Na początku przygody z nauczaniem domowym konieczne jest zapoznanie się z prawami stanu, w którym się mieszka. My żyjemy w Nowym Jorku, który uważany jest za miejsce z zaostrzonymi wymogami. Mianowicie wygląda to tak, że moje dzieci zapisane są do lokalnego rejonu szkolnego, z którym jestem w całorocznym kontakcie. Rok szkolny zaczyna się od wysłania listu z oświadczeniem, że dzieci będą korzystały z nauczania domowego. Do tego rodzic opisuje plan nauki, uwzględniając tematy i przedmioty, jakie ma zamiar z maluchami opanować. Szkoła sugeruje, co powinno być przerobione w danym roku, ale nie narzuca formy pracy i zostawia to decyzji opiekuna. Co kwartał wysyłam pismo, w którym potwierdzam, że każde dziecko poświęciło 250 godzin na naukę oraz dodaję ogólną opinię o konkretnych osiągnięciach. Na koniec roku szkolnego piszę podsumowanie z ostatnich miesięcy wraz z oceną każdego dziecka.