Odkryj świat matematyki na nowo
Zacznę nietypowo, bo od książki. Zresztą, nie takiej zwykłej książki, ponieważ jest ona dostępna tylko w wersji elektronicznej (to właśnie lubimy w tym dziale) i wydana przez nietypowe wydawnictwo, którym jest Fundacja mBanku. Nosi tytuł Matematyka jest wszędzie . Moja pierwsza myśl pewnie była podobna do waszej i brzmiała mniej więcej „znowu jakaś perfidna reklama, żadnej wartości, a napisane pewnie językiem, którego nawet szanowany Jerzy Bralczyk nie rozgryzie”.
Jakie jednak było moje zdziwienie, kiedy moim oczom ukazała się książka, która śmiało mogłaby walczyć o miano głównego źródła wiedzy z matematyki na poziomie szkoły podstawowej. To, co ją wyróżnia, to fakt, że nie jest zwykłym podręcznikiem stworzonym w schemacie: wprowadzenie nowych pojęć, przykładowe zadania, ćwiczenia do rozwiązania. Jest to książka, dzięki której nauka matematyki może stać się dla naszych dzieci przygodą! Pełna zagadek do rozwiązania, przykładów z życia wziętych, ciekawostek i tajemnic, które nawet mnie, dorosłego już faceta, interesują! Zresztą sami twórcy wspominają i zaznaczają, że ta książka NIE jest podręcznikiem. Jest zaproszeniem do obserwacji świata i do myślenia. A myślenie wtedy jest najbardziej twórcze, gdy jest wolne. Ciekawy jest też fakt, że w trakcie czytania (i wciągania się w lekturę!) wcale nie mamy poczucia, że wchodzimy na coraz wyższe poziomy i potrzebna nam jest bardziej obszerna wiedza. Książka od początku do końca jest zrozumiała nawet dla najmłodszych umysłów – i za to ją właśnie bardzo cenię.
Jeżeli w dalszym ciągu nie przekonało was jeszcze to, co napisałem, to może zapytam wprost. Czy kiedykolwiek podczas nauki w szkole w trakcie lekcji matematyki poruszaliście temat praktycznego i filozoficznego podejścia do zagadnienia, jakim są bryły? A czy nauczyciel naszych najmłodszych pociech kiedykolwiek wytłumaczył im, dlaczego i kiedy matematyka łączy się z językiem polskim? Pozwolę sobie przytoczyć fragment:
Język potoczny to jednak nie matematyka, bywa, że trudno doszukać się w nim logiki (wyłapują to bezbłędnie cudzoziemcy uczący się języka polskiego i małe dzieci!). Taki przykład: Dzwoni telefon. Ktoś, kto dopiero uczy się języka polskiego, pyta: „Czy jest Ala?”. Pada odpowiedź: „Nie ma”. „ A kiedy ma?” – pyta dzwoniący. Dla nas to śmieszne, ale czyż cudzoziemiec nie zapytał logicznie? Wracając do liczby i ilości, powyższe zasady dotyczą odpowiedzi na pytania, określania stanu faktycznego. W pytaniach jest inaczej – bo kto zapyta: „Jaką liczbę lekcji miałeś dzisiaj?”, „Jaką liczbę kredek masz w piórniku?”, „Jaką liczbę kokardek mam ci zawiązać?”. No nie! Pytamy „ile” bez względu na policzalność czy niepoliczalność. Ile chcesz mleka? Ile chcesz kotletów? Ile dni zostało do końca tygodnia? Ile masz lat?”.