Słowem: po prostu zachwyciły nas wiatraki. Zresztą, kto przejeżdża obojętnie obok dostojnych, często samotnych, stojących w polu „skrzydlatych obiektów”? Czy to niszczejący szkielet, ruiny, czy farmy nowoczesnych drapaczy chmur – niesamowicie przyciągają uwagę.

Na naszym kaszubskim wiatrakowym szlaku odnaleźliśmy dwa typy obiektów. Jadąc nad morze do Stilo, odnaleźliśmy niestety już tylko ruiny wiatraków. Najpierw dotarliśmy do Pużyc w powiecie wejherowskim. Tam, na końcu wioski, na szczycie pagórka stoi murowany biały korpus. To pozostałości po wiatraku holenderskim, który powstał pod koniec XIX wieku. Po wojnie został całkowicie spalony. Przejmujący widok – świadectwo przeszłości, o której warto pamiętać. Wiatraki typu holenderskiego, jak sama nazwa wskazuje, przybyły do nas z Holandii. W Polsce przyjęły się głównie na ziemiach zachodnich i północnych. To rodzaj wiatraka o nieruchomym korpusie ze spoczywającą na nim obracalną bryłą dachu, która pozwalała na ustawienie powierzchni skrzydeł prostopadle do kierunku wiatru.