Wyprawa pierwsza. Październik
Ponieważ pogoda ostatnio wciąż nas rozpieszcza i zachęca, by szukać innych niż budynki przestrzeni do edukacji, dlatego wybraliśmy się naszą rodzinną szperacką ekipą do Bajkowego Lasu, gdzie swoje pierwsze kroki w tym roku szkolnym stawia „Projekt Leśne Przedszkole”.
Bajkowy Las i Kasię Sowę – właścicielkę, pomysłodawczynię i motor napędowy wszystkich bajeczno-leśnych wydarzeń – poznałam wcześniej, gdy dwie moje córki uczestniczyły w półkoloniach prowadzonych przez Kasię w tym wyjątkowym miejscu. Teraz pocztą pantoflową dotarła informacja, że Bajkowy Las będzie schronieniem dla stadka dzieci w wieku przedszkolnym, na razie jako forma opieki „Projekt Leśne Przedszkole”, ale kiedyś... Kto wie? Może będzie pełnowymiarowym Leśnym Przedszkolem, a nawet i szkołą?
Gdy przyjeżdżamy i parkujemy na podwórku, mam wrażenie, że przyjechaliśmy do czasoprzestrzeni o innych proporcjach. Czas jest tu rozciągnięty i przestrzeni też jest dużo więcej. Natura atakuje wszystkie zmysły, oczy mieszczucha, przyzwyczajone do szkła i betonu, teraz nie wiedzą, jak się napatrzeć na jesienne kolory, rozciągające się pola i oznaki leśnego życia.
Witają nas Kasia i Maciek, zatrudniony w przedszkolu pedagog. Moje prywatne dzieci natychmiast wsiąkają w ten kawałek świata, a ja z notesikiem w dłoni włączam się w to, co tutaj się dzieje. Już wiem, że maluchy są po śniadaniu, teraz maszerują z Kasią do lasu po żołędzie i inne przysmaki dla mieszkających w zagrodzie świnek. Maciek natomiast rozmawiając ze mną, przygotowuje miejsce, gdzie odbędzie się codzienny poranny rytuał – spotkanie w kręgu.
A ja zwiedzam i odkrywam z radością, że szatnia przedszkolna znajduje się w namiocie, zaś fani zwierzaków mogą cały dzień biegać między zagrodami królików, kózek i świń, po drodze obserwując pasące się przy ogrodzeniu konie. Dzieciaki mogą spędzać większość dnia na świeżym leśnym powietrzu (według definicji w leśnym przedszkolu powinno to być 80% czasu!), mając jednocześnie swoją bazę – altanę, która w razie ciężkiej niepogody pomieści całe stadko. Baza jest przygotowana, by to stadko ogrzać w zimie, by można tam było bawić się i uczyć.
Maciek i dzieci zapraszają nas do kręgu, gdzie się oficjalnie witamy. Później dzieciaki wraz z Maćkiem ustalają, jaka jest pogoda i zaznaczają ją na specjalnym zegarze pogody. Śpiewają piosenki, tupią nogami, liczą po polsku i angielsku. Jest też czas na chwilę ciszy i skupienia, a potem – pakowanie podręcznego wózeczka, który dźwignie wszystko to, czego nie poniosą małe nóżki, i wyprawa do lasu, bliziutko, za płot.
Korzystam z chwili, dopadam Kasię i słucham opowieści.
– Pomysł na to przedszkole przyszedł od mojej znajomej, która z ideą leśnych przedszkoli zetknęła się w Niemczech. W Polsce leśne przedszkola obecne są dopiero od trzech lat, ale tam, za granicą funkcjonują o wiele dłużej. Większość takich miejsc w Polsce i Europie powstała jako oddolna inicjatywa rodziców, którzy chcieli, by ich dzieci czas dzieciństwa spędzały w kontakcie z przyrodą.