„Jeśli to pies, to wyjątkowo brzydki” – skwitowała Izabela Czartoryska na widok sportretowanego zwierzęcia. Jednak to nie pies, nie łasiczka, nie fretka, a gronostaj. A właściwie kochanek ukryty w jego postaci. Cecylia Gallerani, wówczas szesnastoletnia, imponująco wykształcona poetka, nazywana przez jej współczesnych donna docta ‘kobieta uczona’, była kochanką (piękną, lecz niejedyną) księcia Mediolanu – Ludovica Sforzy, który nosił przydomek Ermellino ’gronostaj’. Sforza uczynił Mediolan wielkim. Był również wybitnym mecenasem sztuki. Gdy zlecił, by zatrudniony na jego dworze malarz – Leonardo da Vinci wykonał portret jego umiłowanej, Cecylia była już w ciąży. Niepozorne zwierzątko spoczywa na jej brzemiennym łonie. W styczniu 1491 Ludovico żeni się z księżniczką Beatrice d’Este, z którą jest zaręczony od lat. W maju tego samego roku Cecylia rodzi mu syna. Niedługo potem Sforza oddala kochankę i potomka z dworu, wydając ją za hrabiego Bergamino. Sam obraz pozostawał prawdopodobnie w rękach samej sportretowanej aż do jej śmierci. Losy dzieła były nieznane przez niemal 300 kolejnych lat…
…aż do około 1800 roku, kiedy to książę Adam Jerzy Czartoryski kupił obraz we Włoszech i przywiózł w prezencie dla swej matki – Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej, która tworzyła wówczas w rezydencji w Puławach imponujące zbiory polskiej sztuki i kultury. Wówczas nikt nie był świadom, kogo ów portret przedstawia. Tajemnicę jego znaczenia odkryto dopiero w XX wieku.