Kolejny rok w przedszkolu, w którym na stałe wpisane w plan działania jest „Leśne przedszkole”. Ten fakt już nikogo nie dziwi.

Jak w każdy poniedziałek, środę i piątek zaraz po śniadaniu dzieci z radością ruszają w stronę szatni, aby założyć odpowiednie ubrania – w zależności od pogody. Ubrania, dzięki którym czują się swobodnie, nie martwiąc się, że je wybrudzą lub zniszczą. W szatni jest duże zamieszanie. Trwa tu praca nad samym sobą oraz zmagania towarzyszące samodzielnemu ubieraniu, nabywanie nowych umiejętności, oczywiście pod czujnym okiem opiekunów. Nareszcie następuje długo wyczekiwany moment, gdy wszyscy są gotowi – wychodzimy... Jeszcze bezpieczna przeprawa przez ulicę i swobodny zbieg z górki, który jest ograniczony jedynie umówionymi „przystankami”. Dzieci bardzo przestrzegają tych wcześniej ustalonych punktów (jest to domek sąsiada, stara szopka oraz jabłonka; ostatnim przystankiem jest krąg ułożony z pieńków wkoło miejsca na ognisko, które płonie podczas każdej naszej wizyty).
Tu, w leśnym przedszkolu, nie ma złych humorów i złych dni. Przestrzeń i świeże powietrze łagodzą napięcie wywołane przez ograniczenia narzucane w murach.
Leśne przedszkole to zróżnicowany teren z pochyłościami i lasem, w którym są porozwieszane liny, by ułatwić wspinaczkę po śliskim i pochyłym terenie. Mamy tu strumień, staw, wiatę chroniącą nas przed ulewnym deszczem, domek narzędziowy, toaletę, sklepik do zabaw, huśtawkę z lin i opony, pajęczynę do wspinania i inne rzeczy wypracowane w poprzednich latach, a cały czas dochodzą nowe pomysły. Tak jest dzisiaj.
Nasze początki
Codzienne spacery (niezależnie od pogody) to w górę doliny, to w dół. Zachwyt i obserwacje potoku, skoki w kałuże, brodzenie w błocie, swobodne zbieganie z górki, trudne podchody pod górę, jednak dla małych odkrywców w wieku od 3 do 6 lat to było mało. Następne było odkrycie polany przy rzeczce Przyłękówce, w bezpiecznej okolicy oddalonej od drogi głównej, gdzie dzieci mogły biegać, skakać i hasać do woli, budować pierwsze tamy, przemierzać strumień, doświadczać przemoczonych kaloszy, usmarowanych błotem rąk (ku ich niesamowitej uciesze, mniejsza radość towarzyszyła rodzicom, gdy odbierali z przedszkola swe brudne, ale jakże szczęśliwe dzieci).
Kolejny etap. Rozmowy z właścicielami upatrzonego kawałka ziemi; obawy, czy się zgodzą, byśmy korzystali regularnie z terenu poniżej szkoły. Ale jak to „regularnie”? Jak długo mamy tam być? Czy codziennie? Obawy o dostępność terenu przerodziły się w pytania o bezpieczeństwo, bo są żmije, kleszcze, a na dole jest nieprzygotowana, niewykoszona łąka. Co mamy tam robić? Jak, po co, dlaczego?
Nie tylko rodzice dzieci nie wiedzieli, jak ten temat ugryźć, lecz także nauczyciele mieli wątpliwości, ale wszystkie z czasem się ulotniły. Zaczęliśmy eksplorować teren. Wraz z pokonywaniem dziecięcych słabości i własnych lęków rosła w nas pewność, że podążamy w dobrym kierunku. W jaki sposób? Rozpoczęły się regularne zbiegi do jabłonki, nowe pomysły dzieci, którym do wspaniałej zabawy i współpracy z rówieśnikami wystarczały patyki i kamienie. Obserwując, dostrzegaliśmy wiele korzyści i zmian, jakie zachodziły w dzieciach, zarówno rozwojowych, jak i społecznych. Maluchy mające spore problemy z motoryką dużą po kilku miesiącach robiły postępy. Poczuliśmy wagę naszych działań, bo stanowiły dopełnienie tych porannych, odbywających się w sali przedszkolnej, czyli montessoriańskiej pracy własnej. Były wyrazem dziecięcej wolności i sprawczości w terenie, w zgodzie z przyrodą. Kolejne lata przyniosły wspaniałe pomysły, dzięki którym możemy działać, rozwijać się, a przede wszystkim zaspokajać podstawowe dziecięce potrzeby rozwojowe.
Zatem leśne: klasa i przedszkole to wynik spotkania osób o otwartych umysłach z ludźmi o otwartych sercach. „Nasze dzieci” mogą korzystać z dobrodziejstw przyrody o każdej porze roku, w każdych warunkach pogodowych.