
Bill Bryson
Krótka historia prawie wszystkiego ma niemal 600 stron. Nie jest to więc lektura na trzy dni, ale w istocie – tytuł nie kłamie. To krótka historia, jeśli weźmiemy pod uwagę o jakim ogromie opowiada. Tylko umysł wybitnego erudyty jest w stanie uporządkować historię powstania Wszechświata tak, by pomieścić co istotniejsze kwestie w jakimś klarownym porządku – wniknąć w świat w skali mikro i wyruszyć w świat w skali makro, zajrzeć do wnętrza atomu i spojrzeć w odległe galaktyki, a jednocześnie biegle tłumaczyć z języka ściśle naukowego na język laików. Potrzeba też świetnego pióra, by niefizykom, niechemikom, niegeologom czytało się całość jak wciągającą powieść. I jeszcze jedno: potrzebne jest wybitne poczucie humoru. Czytając tę książkę, człowiek ma nieokiełznaną ochotę dzielić się cytatami z rodziną, znajomymi. Chce się im czytać fragmenty na poprawę humoru, choć jednocześnie czuje się, że to nie ma sensu – że oni muszą przeczytać całość. Koniecznie! Nie bez powodu autor został w 2006 roku odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego za dorobek literacki.