Lubię muzea–domy, jak ten Matejki czy Mehoffera w Krakowie. Czuję się tam jak u znajomych. Wpadam po odrobinę ciszy, odpocząć. Krakowskie Muzeum Czapskiego to z kolei studnia mądrości i zachwytu nad tym, co już zdążyło się opatrzeć, dotknięte rutyną spotkań i prozą codzienności. Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie przypomina mi motywacyjne spa dla świadomości celu, która tak często lubi się rozmywać w życiowym dylemacie między tym, co pilne, a tym, co ważne. Gdy dopada mnie zniechęcenie, tam nabieram sił, rozpędu i wiary w sens porywania się z motyką na słońce.
Równie chętnie odwiedzam muzea historii miast. Tę niekończącą się defiladę przedmiotów, bibelotów, zdjęć, biletów, plakatów… Gwar zrekonstruowanych ulic, na których przenikają się różne czasoprzestrzenie.
Lubię wystawy poświęcone życiu.
Przemierzając niedawno ścieżki krakowskiego Muzeum Podgórza i Fabryki „Emalia” Oskara Schindlera, raz jeszcze odczułam, jakim skarbem są ekspozycje ukazujące życie, które było, a nie życie, którego już nie ma. Niby różnica zaledwie retoryczna, ale jakże znaczące jest tu odmienne rozłożenie akcentów. Poznając osobiste, indywidualne historie konkretnych ludzi, często zupełnie nieznanych tej wielkiej Historii, obserwowałam, jak niezliczone drobne przedmioty porywają moją wyobraźnię i odwracają uwagę od tego, co zwykle wydaje nam się istotą w zgłębianiu historii – od rekonstrukcji zdarzeń, chronologii faktów, relacji świadków. To, oczywiście, są ważne rzeczy i warto je czerpać dla siebie w muzealnej przestrzeni. Jednak jest to ten fragment historii, który porównałabym do formy, jaka trzyma ciasto w ryzach, nadając mu kształt niejako ex cathedra , pomijając nieistotne dla sprawy szczegóły. Dzięki niej wiemy, co jest znaczące i rozstrzygające, rozumiemy logikę całości. To ona sprawia, że możliwa jest dyskusja, porównywanie globalnych perspektyw, interpretacja, a w efekcie możliwe jest poznanie prawdy.
Ciasto jednak lubi się wylewać z formy – dołem, bokami. Niecierpliwi smakosze uwielbiają takie fragmenty cichaczem i niezauważenie skubnąć i skonsumować. Te skrawki są mikroopowieścią o tym, co wewnątrz formy. Warto czasem przyjrzeć się historii od strony szczegółu, który ją tworzy, ale jej nie określa. Dotknąć skrawków życia, które wykipiało z łatwo dającej się ogarnąć wzrokiem i rozumem formy.