Wszyscy rodzimy się z bardzo podobnym zestawem doświadczalnym: układem nerwowym, bogato zaopatrzonym w laboratorium biochemiczne, czyli układ gruczołów dokrewnych.
Nasz mózg kształtują doświadczenia. Każda nasza aktywność w świecie sprawia, że w naszym mózgu odpalają się neurony. Jeśli odpala się grupa neuronów jednocześnie, tworzą się między nimi nowe połączenia. To, które obwody są aktywne, a które nie, determinuje charakter naszej aktywności umysłowej. Nazywamy to zjawisko neuroplastycznością . Albo po prostu – uczeniem się .
Zjawisko plastyczności mózgu sprawia, że możemy zmieniać te układy przez całe swoje życie, ale wiadomo, że obwody uruchomione we wczesnym dzieciństwie pracują jak automat. To dlatego trudniej się też pozbyć tych wczesnych nawyków i przekonań.
Wszystko zaczyna się od dotyku
Człowiek od urodzenia jest istotą bardzo społeczną. Niektóre gatunki zwierząt potrafią szybko biegać, inne są wyjątkowo silne, jeszcze inne mają sprawne kły i pazury albo widzą w ciemnościach. My umiemy budować relacje. To jest nasza supermoc. Za pomocą tych relacji, nawiązywanych z innymi ludźmi i otoczeniem, poznajemy świat, a więc – uczymy się.
Początkowo uczymy się przede wszystkim poprzez dotyk. Skóra jest najbardziej wszechstronnym ze wszystkich naszych zmysłów , jak pisze pedagożka Beata Zagórska w świetnym artykule Zastosowanie dotyku we wspomaganiu rozwoju dziecka .
Udział głowy w nauce jest przereklamowany. Aż 80% bodźców dociera z ciała do mózgu, a tylko 20% informacji pokonuje drogę odwrotną. Dotyk jest podstawą w tworzeniu więzi i – w konsekwencji – budowaniu poczucia bezpieczeństwa oraz kształtowaniu obrazu własnej osoby. To najbardziej podstawowa forma komunikacji. Zresztą, sam proces mowy też jest oparty o dotyk – przecież dotykam językiem podniebienia albo zębów, gdy wypowiadam głoski.
Przytoczę jedno z moich ulubionych badań nad dotykiem: Coding of pleasant touch by unmyelinated afferents in humans . W tym badaniu stymulowano włókna nerwowe C (które występują jedynie w owłosionej skórze) i sprawdzano, które partie mózgu aktywują się pod wpływem takiego dotyku. Okazało się, że owa stymulacja odpalała te partie lewej półkuli, które są odpowiedzialne za wytwarzanie dobrego samopoczucia. Przy czym rodzaj stymulacji ma tutaj niebagatelne znaczenie. Badania pokazują, że włókna C są nastrojone na lekki powolny nacisk, czyli taki dotyk, jaki odbiera niemowlę w chuście lub w ramionach rodzica.
Biochemia dotyku
Jak to się dzieje, że dotyk tak intensywnie uczestniczy w rozwoju? Otóż stoi za tym biochemia, a w dokładnie rzecz biorąc – hormony. Dotyk wyzwala samoistne reakcje hormonalne w organizmie. Przyjrzyjmy się im.
Przede wszystkim, aby mógł nastąpić rozwój, organizm nie może przebywać w strefie pobudzenia, walki i ucieczki bądź zamrożenia. Te sytuacje są powodowane stresem. W stresie uwalniany jest m.in. kortyzol. Dziecko, którego mózg jest zalewany kortyzolem, z przyczyn neurofizjologicznych nie może się uczyć ani rozwijać.
Mózg uczy się najskuteczniej, gdy jest skąpany w koktajlu hormonów wspierających rozwój, takich jak dopamina, oksytocyna i serotonina. Dzieje się tak, gdy znajdujemy się w strefie kontaktu i rozwoju, zwanej powszechnie strefą komfortu . Dwa pierwsze z wymienionych „pozytywnych” hormonów wytwarzają się bezpośrednio poprzez dotyk (np. wyrzut oksytocyny następuje już po 20 sekundach przytulania). Receptory serotoniny znajdują się przede wszystkim na nerwie błędnym, który wychodzi z czaszki i oplata wszystkie nasze główne narządy w klatce piersiowej i jamie brzusznej. Ów hormon uczestniczy we wzmacnianiu sygnału tego nerwu. Jest to zjawisko skomplikowane z neurologicznego punktu widzenia, ale można je wyjaśnić jednym zdaniem: Im więcej bliskości i więzi opartej na zaufaniu, tym szybszy sygnał nerwu błędnego .