Kategoria artykułów:

Żeby mieli czas na czytanie książek

Ania i Tomek Schmidt, rodzice sześciorga dzieci, są edukatorami domowymi od ponad dekady. Obrali taką ścieżkę dopiero po narodzinach czwartego dziecka, co oznacza, że najstarsze pociechy zdążyły otrzeć się o tradycyjny system szkolny.

Ania wspomina, że ich podstawówka była przyjazna uczniom, a ona sama bardzo zaangażowała się w życie placówki, radę rodziców… Aż nastąpił kryzys. Przywołuje wspomnienia z tamtego czasu – Kiedy Mikołaj miał niespełna roczek, to był nerwowy czas. Np. maluch spał, a tu trzeba było szybko się ubierać, zbierać starsze rodzeństwo do szkoły, czekać na nich pod budynkiem w każdą pogodę . Idea szkoły domowej w Polsce dopiero raczkowała i brakowało sprawdzonych przykładów lub wzorców dla takiej formy edukacji. Tomek odnalazł wyniki badań naukowych dotyczące uczniów edukowanych pozaszkolnie – Badania były ze Stanów, gdzie są pokolenia wychowane na edukacji domowej. I wszystkie pokazywały, że to ma sens. Amerykanie mają kulturę badania różnych zjawisk. Były eksperymenty z udziałem dzieciaków z różnych dzielnic, z różnych ras, środowisk, które potwierdziły, że osoby wychowane w edukacji domowej po 20-30 latach osiągają życiowy sukces dużo większy niż ich rówieśnicy. Wszystkie badania na to wskazywały: po edukacji domowej dzieci doskonale radzą sobie w życiu – zauważa Tomek.

Znaczącym wydarzeniem dla nich było spotkanie z pewnym profesorem z Płocka, który przedstawił im zjawisko „neofityzmu literackiego”, które ma miejsce, gdy dziecko opanowało już płynnie umiejętność czytania i pisania. Otóż wyposażony w te podstawowe umiejętności młody człowiek sam garnie się do pochłaniania coraz to nowszych treści, coraz to większej liczby lektur. Tymczasem w polskim systemie edukacji klasa czwarta szkoły podstawowej przynosi duże zmiany: nowe przedmioty, nowe nauczycielki, więcej obowiązków, brak czasu dla siebie, brak sił. Tym samym dziecko zatraca zainteresowanie, zachwyt czytaniem – Gdyby nasze dzieci nie lubiły czytać, bałabym się zaryzykować – przyznaje Ania, po czym szybko dodaje z uśmiechem – Choć wiadomo, każde kolejne dziecko jest inne . Wcześniej w rozmowie wspomniała, że szkoła (jako instytucja – przyp. aut.) była dla niej ważna. Nie tylko ze względu na zastaną atmosferę, jej własne zaangażowanie, ale również doświadczenie zawodowe – do pierwszej ciąży Ania pracowała na etacie nauczyciela wychowania fizycznego. Lubiła tę pracę, a i sama placówka była przyjazna kadrze i uczniom. Jednak to spotkanie, świadomość skarbu, który mogą utracić, mocno utwierdziły ich w decyzji – W normalnej szkole dzieci nie mają czasu na czytanie książek – podkreśla Tomek.

Naukę domową rozpoczęli w „zwykłej, tradycyjnej” podstawówce. Jak stwierdziła Ania: Zwykła szkoła nie rozumie idei edukacji domowej. Patrzyli na nas jak na dziwnych . Dominika była zaledwie w II klasie podstawówki, gdy musiała zdawać egzamin przed trzyosobową komisją w napiętej atmosferze. Dziewczynka poradziła sobie doskonale, ale rodzice źle wspominają to doświadczenie również pod względem organizacyjnym, ponieważ czas na zdanie wszystkich przedmiotów przez wszystkie ich dzieci przypadł na jeden konkretny miesiąc – maj. Tomek jest przedsiębiorcą i w tym czasie wiele projektów zawodowych musiał odłożyć na bok – Powiedzieliśmy sobie: nigdy więcej! – wspomina Ania. Po tym doświadczeniu, przenieśli się do szkoły przyjaznej edukacji domowej, wspierającej, gdzie egzaminy (jak to egzaminy) są stresujące dla dzieci, ale uczą ich odpowiedzialności za stopień opanowania materiału i przede wszystkim sprawdzają wiedzę – Nauczyciel systemowy tego nie rozumie. Ale i zbytnie pobłażanie też nie jest dobre – zauważa Tomek. Ania natomiast podkreśla bezsens sztywnych terminów i zdawania wszystkiego na raz – Szkoła tradycyjna nie rozumie, że można materiał zdać prędzej.

W chwili obecnej, obowiązek szkolny w edukacji domowej realizuje czwórka z sześciorga dzieci Ani i Tomka. Dominika jest już w II klasie liceum. Rok wcześniej chodziła do szkoły w trybie stacjonarnym (na własną prośbę, sama chciała spróbować). Była bardzo zadowolona, ale i bardzo wycieńczona, ponieważ jednocześnie uczęszczała do szkoły muzycznej w mieście obok. Spędzała całe dnie poza domem, często do późnego wieczora. Ania jest przekonana, że Dominika z chęcią kontynuowałaby edukację w wybranym liceum, jednak nie była możliwa nauka w obu szkołach jednocześnie – właśnie ze względu na zakres sił i czas. Ignacy uczy się w VIII klasie szkoły podstawowej, Krzysiu w klasie VI, a Mikołaj w IV. Najmłodszy, Darek, niebawem skończy sześć lat. Natomiast najstarszy, Tymoteusz, wybrał liceum w mieście zamieszkania, uczęszcza do klasy maturalnej i stara się pogodzić naukę stacjonarną ze swoimi zainteresowaniami. Tomek przywołuje słowa syna, że bywa więcej godzin na lekcjach w szkole, zajęciach dodatkowych i dojazdach, niż tata w pracy.

Ania, jako mama szóstki, widzi ogromny sens edukacji domowej w rodzinie wielodzietnej. Ma na myśli wspólny czas dzieci, zabawy, interakcje, uczenie się nawzajem od siebie. Każde z dzieci ma inny temperament, inne potrzeby, inne metody zapamiętywania. Przykładowo: Dominika to pilna uczennica, samodzielnie opracowuje notatki, Mikołaj potrzebuje ruchu, wciąż biega, uwielbia grać w piłkę, Ignaś lubi spokojnie leżeć i czytać, a Krzysiu potrafi zaskoczyć rodziców samodzielnie przerobionymi materiałami z podręcznika, kiedy nawet nie został o to poproszony. Jednak, kiedy na przykład potrzeba, by w końcu Mikołaj przysiadł do nauki, Ania zaprasza pozostałe dzieci do wspólnej pracy przy jednym stole, by w ten sposób pomogli bratu się skupić. W innych sytuacjach dzieciaki same między sobą wymieniają się faktami, ciekawostkami, opracowanymi zagadnieniami lub metodami pamięciowymi – Ostatnio Krzysiu sprzedawał Dominice sposób na naukę historii. Stworzył memory – data plus wydarzenie. I tak się nauczył materiału – śmieje się Ania.

Chcesz przeczytać do końca?

Ten i setki innych artykułów są dostępne w ramach prenumeraty.
Zdobądź dostęp do wszystkich treści, stań się częścią społeczności.

Zyskaj dostęp online do wszystkich artykułów, które ukazały się na łamach Magazynu Kreda

Dostęp online do wszystkich artykułów oraz 4 kolejne wydania kwartalnika KREDA w wersji drukowanej prosto do twojego domu. Zamawiając prenumeratę stajesz się członkiem klubu KREDA. Sprawdź korzyści i dołącz już teraz.

Udostępnij artykuł:
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze

KREDA SKLEP

Newsletter #kredateam

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz prezent: pełne wydanie Kreda „Neurodydaktyka” w wersji PDF

Wpisz poniżej swoje dane, a my wyślemy prezent na Twoją skrzynkę e-mail.

Podanie powyższych informacji jest równoznaczne z zapisem na newsletter Kredy. Możesz wypisać się w dowolnym momencie.

Jeżeli po raz pierwszy rejestrujesz się w naszym systemie, potwierdź Twój adres e-mail. W tym celu kliknij potwierdzenie w wiadomości e-mail, którą do Ciebie wyślemy. W kolejnej wiadomości otrzymasz prezent. Jeżeli wiadomość nie dotarła do Twojej skrzynki, sprawdź folder spam lub inne foldery: oferty, powiadomienia, itp.