Prawdopodobnie zachęcam do codziennego rysowania powodowany chęcią odreagowania, nadrobienia własnego braku, ponieważ osobiście nigdy mi się to nie udało. To wewnętrzne pragnienie w sposób bardzo silny towarzyszyło mi zawsze, nigdy jednak nie doczekało się pełnej realizacji. Obecnie udaje mi się jednak coraz częściej pośród normalnych cotygodniowych zajęć znaleźć odrobinę czasu i poświęcić ją na rysowanie czegokolwiek z mojego otoczenia. Jest to okupione trudem i kosztuje wiele wysiłku, by przestawić uwagę na inne niż codzienne tory zawodowe. Pracując przez kolejne miesiące pandemii przede wszystkim w domu i komunikując się z innymi za pomocą rozlicznych kanałów i połączeń internetowych, równocześnie wykonuję szereg notatek porządkujących moje działania. W miarę realizowania dziennego planu zyskują one różne graficzne oznaczenia za pomocą kolorowych pisaków, z czasem powstają kolorowe kompozycje, poprzez które realizuję potrzebę rysunku. To ciekawe zjawisko przypomina mi bazgrolenie różnych zawijasów podczas mało atrakcyjnych zajęć w latach mojej edukacji. Na koniec takie notatki lądują w kominku, zostaje z nich tylko popiół. Rozumiem chyba dość dobrze, jak trudno jest zabrać się za rysowanie – tyle rzeczy odciąga, wydaje się być ważniejsze, nieodzowne, konieczne do wykonania z punktu widzenia pracy zawodowej, ze względu na codzienne potrzeby domu, rodziny etc . Wiem, jak trudno jest zmienić kierunek myśli, oderwać je od konkretu realizacji obowiązków ku swobodnej, poszukującej twórczości. Pomimo, że wielokrotnie odpowiadałem na pytanie, dlaczego uważam, że powinniśmy rysować codziennie, wciąż od nowa zastanawiam się nad najwłaściwszą odpowiedzią. Jest przecież wiele koniecznych czynności, które wykonujemy każdego dnia. Nie wiem też, ile jest tych, których codziennie nie wykonujemy, a powinniśmy. Co takiego możemy zyskać, dla czego warto byłoby spróbować codziennie wykonać co najmniej jeden rysunek? Dziś nasuwa mi się na myśl tylko jedna odpowiedź.
fot. Magdalena Lisak
Brakuje mi z pewnością, a może i innym, czasu na na- mysł, na zastanowienie nad otaczającym, zmieniającym się zawsze, a dziś szczególnie drastycznie światem, zarówno tym najprostszym, złożonym z otaczających przedmiotów, jak i bardziej skomplikowanym, do którego wypadałoby zaliczyć otaczających nas ludzi z ich działaniem i zjawiska wywoływane przyczynami naturalnymi. Chyba jest dla każdego oczywiste, jak bardzo intensywnie, zawodowo trawimy każdy dzień, jedynie nieliczni potrafią i mogą pozwolić sobie na komfort wygodnego zasiadania z kawą w fotelu i kontemplowania, oddawania się namysłowi. Taki stan myśli, relaksu, wyzwolenia osoby z kieratu w jaki wikła nas rzeczywistość, wydaje się niebywale rzadki. I nie dotyczy to wyłącznie rodziców, w coraz większym stopniu zaczyna dotyczyć to również naszych dzieci. Brak czasu na namysł, przynajmniej mi, doskwiera coraz bardziej. Rozpędzeni w działaniu popadamy często w uzależnienie od działania, mi również chyba się to przydarza. Wypełniamy czas wieloma, często niekoniecznymi czynnościami. Czas, którego zaczyna nam brakować, powoli zmienia się w naszego przeciwnika, a chyba powinno być inaczej. Pomysł na codzienne rysowanie ma swoje źródło właśnie w tym braku namysłu. Być może łatwiej jest dorzucić sobie jeszcze jedno zadanie i pod pozorem działania przemycić jego faktyczny brak, wprowadzić w nasze życie namysł.