Wakacje to czas odpoczynku. Jednym kojarzy się on z aktywnością – turystyką, sportem i bliskością natury, innym z błogostanem lenistwa, brakiem planów, obowiązków i pracy. Niektórzy, by odpocząć, muszą oderwać się od codziennych zajęć i aktywności, inni podczas urlopu znajdą nareszcie czas, by oddać się swoim pasjom bez granic.
Przed rodzicami stoi zatem wyzwanie: organizacja dzieciom wakacyjnego czasu tak, by był on atrakcyjny, pozwolił odpocząć, a przy tym wspomógł rozwijanie ich muzycznych (i nie tylko) pasji. W tym roku ów challenge będzie miał podwyższony stopień trudności: miejsca tętniące zazwyczaj muzyką pozostaną milczące, festiwale, zamkowe sale balowe, muzealne wnętrza i domy artystów – miejsca potencjalnych koncertów – wypełni cisza, a muzyczne obozy, kolonie i kursy instrumentalne dla dzieci i młodzieży nie odbędą się. Jak zatem spędzić letnie miesiące, by nie zapomnieć o muzyce?
BEZTROSKIE LENISTWO
Często przed wakacjami pytana jestem, czy „dać dzieciom odpocząć”, czy „zmuszać je do pracy” w czasie wolnym. Najczęściej opowiadam wtedy historię jednej z moich uczennic.
Przy rozdaniu świadectw na zakończenie pierwszego roku nauki gry na skrzypcach mama mojej wychowanki dyskretnie na boku zapytała, czy jest konieczne branie instrumentu na urlopowy wyjazd. Ponieważ wyjazd miał być daleki (ciepłe kraje) i miał trwać dwa tygodnie, powiedziałam, że nie ma takiej konieczności. Dobrze będzie, jeśli dziecko odpocznie od instrumentu i za nim zatęskni. (Miałam na myśli prostą kalkulację: jeśli wakacje trwają ponad 60 dni, to 14 dni bez grania nie wpłynie ujemnie na rozwój dziecka, zwłaszcza jeśli w tym czasie pozna nowe miejsca, kulturę i ludzi).
– Całe szczęście – odetchnęła kobieta. – Już myślałam, że będziemy musieli to pudło ciągnąć ze sobą do Hiszpanii.
Zdumiona pomyślałam, że z takim „wsparciem” dziewczynka ma w przyszłości niewielkie szanse dobrze grać na instrumencie. Ale pozostawiłam wypadki ich biegowi.
We wrześniu spotkałyśmy się znowu, ustalając harmonogram pracy na kolejny rok. Jakie było moje zdumienie, kiedy okazało się, że dziecko nie pamięta nic z tego, czego nauczyłyśmy się w pierwszej klasie. Zapomniało, jak poprawnie trzymać instrument, nie pamięta nazw stawianych na strunach dźwięków, nie potrafi nawet ustnie odczytać zapisu nutowego. Nie może też ani zagrać, ani zaśpiewać melodii, które przez kilka miesięcy szlifowałyśmy na pamięć. „Odpoczęło” sobie dwa miesiące od wszelkich zagadnień muzycznych, zapominając kompletnie wszystko, czego je nauczyłam.