
Skialpinizm – znany też jako skituring – to dyscyplina sportu, która aktualnie w Polsce przeżywa intensywny rozkwit. W ostatnich latach liczba osób przemierzających góry na nartach rośnie z sezonu na sezon. Ja skituruję od 10 lat, a moi dwaj synowie razem ze mną – od 5. Dziś mają 9 oraz 11 lat i skiturują samodzielnie, co oznacza, że nie trzeba ich już ciągnąć za sobą na linie, jak miało to miejsce na początku naszej wspólnej przygody. Ten sport to moja wielka pasja i wiedziałam, że – najszybciej jak tylko się da – zarażę nią moich synów. Właśnie dlatego tak wcześnie – bo gdy mieli po 3 lata – zaczęłam uczyć ich jeździć na nartach, posyłając w tym celu do przeróżnych szkółek, zarówno u nas, jak i w Austrii. Ich przygoda z górami w zimowej szacie rozpoczęła się, kiedy Max miał 4 lata, a Hugo 6. Starszy syn jest wyrośniętym chłopcem, dlatego udało się znaleźć dla niego skiturowy sprzęt, dzięki któremu mógł od razu poczuć, jak to jest podchodzić na nartach po stromych wzniesieniach. Max początkowo nie przemęczał się zbytnio, gdyż to ja ciągnęłam go za sobą na linie, a on na swoich zjazdowych nartach za mną kontrolował jedynie, by się nie wywracać.
Dzięki temu, że obaj chłopcy dobrze jeżdżą na nartach, zjazdy od samego początku stanowiły dla nich największą atrakcję. Bo kiedy już dotrzesz do upragnionego celu – skiturując z dziećmi najlepiej za cel obrać jakieś schronisko – odepniesz narty, odkleisz foki, które umożliwiają podchodzenie bez obawy obsuwania się, usiądziesz w końcu nad ciepłą miską zupy, wówczas czujesz prawdziwy przypływ szczęścia. Dzieciaki nawet w górach po takim wysiłku regenerują się poprzez... zabawę! Wcale nie mają ochoty siedzieć przy herbatce! Łapią za łopaty (każde z nich ma swoją w plecaku, gdyż to podstawowy element wyposażenia podczas wycieczki skiturowej) i zaczynają kopać oraz budować. Ta rozrywka mogłaby trwać i trwać. Zawsze jednak na hasło „powrót” (co oznacza: zjeżdżamy) łopaty szybko lądują w plecakach razem ze zwiniętymi fokami. Po chwili narty są zapięte, a i dzieci gotowe na ostatni etap wycieczki. Różnica jest taka, że nie zjeżdża się po wyratrakowanych stokach, tylko po mniej lub bardziej wąskich i stromych trasach. Stanowi to zawsze dla wszystkich największą frajdę, zwłaszcza gdy mamy świeży opad śniegu i zjeżdżamy w głębokim puchu.
Bo kiedy już dotrzesz do upragnionego celu – skiturując z dziećmi najlepiej za cel obrać jakieś schronisko – odepniesz narty, odkleisz foki, które umożliwiają podchodzenie bez obawy obsuwania się, usiądziesz w końcu nad ciepłą miską zupy, wówczas czujesz prawdziwy przypływ szczęścia.
Skituring to wyjątkowy sport… Podchodzenie na nartach umożliwia szybkie przemieszczanie się zimą po górach. Podchodząc na nartach, nie zapadamy się w głębokim śniegu, dzięki czemu pokonujemy trasę szybciej i mniej się przy tym męczymy, niż gdybyśmy mieli walczyć z trudnym podłożem w samych butach. Nie wspominając już o drodze powrotnej: zjeżdżając jesteśmy o wiele szybciej na dole!