Ciepło jesiennego słońca, aromat dojrzewających jabłek i brzęczenie pszczół. Kwitnące pola nawłoci, zapach grzybni w lesie i chłodne poranki. Co roku przychodzi jesień. Znów po lecie i nieustannym byciu na zewnątrz, po wyjazdach w odległe (i całkiem bliskie) zakątki świata przychodzi czas wicia swojego ciepłego gniazda na zimę. Tak, żeby w czasie jej trwania móc jak najlepiej wypocząć i zebrać siły na kolejną wiosnę i kolejne lato. Jednocześnie dla rodziców i ich dzieci wrzesień to zawsze duża zmiana, nowe rozkłady zajęć, nowy rok szkolny, być może zupełnie nowe grupy, do których wkraczają nasze pociechy.
Sam zapach jesieni zwykle powoduje w naszej rodzinie chęć pracy w domu, rysowania, przemeblowań i wyjmowania zakurzonych materiałów do nauki. Wrzesień ma w sobie coś niezwykłego, coś podobnego do stycznia. Nowe plany, nowe postanowienia, wkraczamy w niego pełni nadziei. Co roku w tym czasie wyciągam planery, piękne zeszyty, kolorowe cienkopisy i zaczynam planowanie.
W tym roku zrobię podobnie, dodam jednak kilka nowych elementów. Zrobimy mapę marzeń! Wszyscy. Każdy swoją i razem – naszą wspólną. A co, niech zwykły rok szkolny też zaczyna się marzeniami i wyznaczaniem celów bardzo wysokich, bardzo odległych, czasem z pozoru nierealnych. Ale to właśnie te wysokie cele i marzenia będą nas prowadziły w chwilach zwątpienia. Powiesimy ją w naszym domu, aby była jak latarnia, która pozwala poruszać się w odpowiednim kierunku, do którego zmierzamy. I żeby udawało się ponownie nabrać rozpędu, kiedy dopadnie nas zniechęcenie. I będzie nam towarzyszyć cały rok, przypominając, że dążymy do czegoś więcej niż tylko zdanie egzaminów.
Jaki jeszcze element dodam? Lepiej zaplanujemy czas na 15-minutową naukę najważniejszych przedmiotów – codziennie. Z każdym kolejnym rokiem doświadczam, jak duże znaczenie ma codzienne 15 minut. Ile można w tym czasie zrobić, ile zyskać. Nie będziemy zakładać działania zrywami, kiedy natchnie nas wena twórcza. Wprawdzie i jedno, i drugie ma swoje plusy. Działanie zrywami bywa piękne, pociągające i daje ogromne poczucie zadowolenia i satysfakcji. Poddawanie się twórczej wenie, podążanie za nią unosi nas i w tym stanie powstają piękne dzieła. Jeśli jednak zależy nam na przewidywalnym efekcie, 15 minut dziennie – bez względu na wenę i chęć działania – zmienia i wnosi bardzo wiele. A jednocześnie kwadrans jest krótkim odcinkiem czasu, takim, do którego jesteśmy w stanie się zmobilizować codziennie. Oczywiście u nas będzie to 15x4, bo tyle umiejętności będziemy ćwiczyć każdego dnia. No i co najważniejsze, dzięki takiemu systematycznemu działaniu – paradoksalnie – zostaje dużo czasu na aktywności pod wpływem weny twórczej.
A Ty jakie masz plany? Czy uświadamiasz sobie i doceniasz fakt, że małymi krokami jesteś w stanie zdobyć najwyższe szczyty?