Znasz to uczucie?
Wchodzisz na szczyt góry. Nad głową pogodne niebo, a wokół widoki, od których szybciej z radości bije serce. I słyszysz:
– Mamo, popatrz, jak tu pięknie! – Siedmiolatek rozgląda się z zachwytem i dodaje – A ta góra przed nami jak się nazywa? Wejdziemy na nią? Dzisiaj? – Patrzę w oczy synka, błyszczące radością, zmęczeniem i entuzjazmem. Wyżej, dalej, szybciej! A dlaczego, a jak to działa?
– Zrobimy przerwę na kanapki i jagody, a potem…
– Potem opowiesz mi o górach, dobrze? I o bukach, i o motylach. Mamo, a jak będziemy cicho szli, to możemy zobaczyć niedźwiedzia albo wilka? Sarnę przynajmniej? Edukacja domowa to ruch. Wolność wyboru własnych ścieżek – każdego dnia. Przydałaby się nowa definicja: nasz świat edukacji domowej to niezwykłe miejsce, w którym zazwyczaj jesteśmy… poza domem: wędrując, podróżując, trenując, ucząc się po drodze, z entuzjazmem i zaangażowaniem.
Nie potrafię oddzielić aktywności fizycznej od innych aspektów naszego życia. I nie muszę. Ruch genialnie wpływa na moje dzieci i na mnie. Neurobiolodzy wiedzą to od dawna: w trakcie wysiłku fizycznego w mózgu uwalnia się serotonina, dodająca energii i poprawiająca humor. Uwalniają się endorfiny, zwane hormonami szczęścia. Dzięki temu po treningu wracamy pełni zapału i pozytywnej energii: można się uczyć angielskiego, napisać wypracowanie albo stworzyć kilka własnych wierszy.
Mózg to nadal wielka tajemnica, ale wiemy, że aktywność fizyczna, uprawianie z pasją dowolnej dyscypliny sportowej sprzyjają tworzeniu się nowych komórek nerwowych w hipokampie, co pozytywnie wpływa na naszą pamięć i umiejętność przyswajania nowych informacji 2 . Dotleniony mózg pracuje lepiej i efektywniej. Kreatywność, szybsze uczenie się, utrwalanie zdobytej wiedzy zwiększają się wykładniczo, jeśli zapewnimy sobie oraz naszym dzieciom odpowiednią dawkę ruchu sprawiającego radość i przyjemność.
A jeśli dziecko nie lubi aktywności fizycznej? Trudne do wyobrażenia: dzieci w podstawę swojej istoty mają wpisany ruch, ciekawość i zaraźliwy entuzjazm. Wystarczy za nimi podążyć we wspólnej podróży…
Czy jest coś bardziej radosnego niż zabrać wczesnym rankiem dzieci na wycieczkę w góry? Na szlakach pusto, mgła się dopiero podnosi, a moi synowie dyskutują, czy ścieżka przed nami wygląda bardziej jak z Tolkiena (i czekamy na elfy, a może na hobbity skryte pod paprociami) czy ze Zwiadowców (o, popatrz, za tymi drzewami mógłby się ukryć Will ze swoim łukiem). A po powrocie z gór wrzucamy plecaki do namiotu i biegniemy na wyścigi: wykąpać się w Wiśle. Razem z zaskrońcami...
Chodzę po górach przez całe życie, zapewne dlatego moi synowie budzą się bez protestu o świcie i wędrujemy oglądać wschód słońca, wyłaniający się zza zamglonych szczytów. Przekonali nawet tatę, że rodzinne wędrówki po górach są ciekawsze niż wypoczynek na plaży („książki możemy poczytać po powrocie, przed namiotem!”). Ciekawość małego odkrywcy mobilizuje nas każdego dnia do odkrywania kolejnych miejsc, w których czegoś nowego uczymy się... nie ucząc się! A umysł taką aktywność i mimowolne chłonięcie wiedzy lubi najbardziej.
Ludzki mózg domaga się nowych wrażeń, różnorodnych bodźców, potrzebuje codziennie zadziwiać się światem. Wówczas pracuje efektywniej, sprawniej, wydajniej. Jeśli przekazujesz dziecku swoje pasje: sportowe, edukacyjne, muzyczne, czytelnicze – młody człowiek chłonie je jak gąbka. Podążanie za pasją dziecka jest równie cenne dla rodzica: dowiesz się wielu rzeczy, o których nie wiedziałeś, nauczysz się uważnie słuchać i odkryjesz, jak wyjątkową, samodzielną i twórczą osobą jest twoje dziecko.
Rolki, wrotki, wycieczki rowerowe, sztuki walki, balet, piłka nożna, koszykówka, siatkówka, pływanie, wędrówki po górach, żeglowanie, spacery po lesie – jest tyle różnych aktywności fizycznych, które można uprawiać rodzinnie, czerpiąc z tego radość i energię, rozwijając umiejętności uczenia się, zapamiętywania, kojarzenia, a przy tym wzmacniając miłość i szacunek. To nauka holistyczna, obejmująca harmonijny rozwój młodego człowieka: fizyczny, psychiczny, duchowy.
Wycieczki rowerowe to sport powszechnie dostępny i wzmacniający więzi w rodzinie. Zaplanujcie trasę, uwzględniając możliwości i umiejętności wszystkich członków rodziny, sprawdźcie sprzęt i w drogę! Po całodziennej wyprawie wrócicie do domu pełni energii i radości, z nowymi przygodami do opowiadania (spotkanie ślimaka albo zobaczenie dzięcioła także się liczy) i planami na następny wyjazd.
Aktywność fizyczna to najlepszy sposób zapewniania harmonijnego rozwoju mózgu. Gimnastyka, taniec, biegi, skakanie... dyscyplin sportowych do uprawiania razem z dziećmi jest mnóstwo. Przynoszą radość ze wspólnego treningu. I dostarczają tyle dobrej zabawy! Podczas treningu jogi i różnych sztuki walki (karate, judo, aikido) wiele uwagi przeznacza się także na na naukę prawidłowego oddychania.
Wartością dodaną rodzinnej aktywności fizycznej jest czas, który spędzacie razem. Budujecie trwałe relacje pomiędzy wszystkimi członkami rodziny, kiedy dorośli uczą się od dzieci, a dzieci od rodziców i od siebie nawzajem. Jeśli zaczęliście wspólnie biegać, a ty dostajesz zadyszki po kilkuset metrach – nie udawaj, że jest inaczej. Twoje dzieci i tak to zauważą. Zwrócą też uwagę na to, co zrobisz: usiądziesz na ławce czy będziesz biec dalej, może wolniej, ale wytrwale. To mocny fundament do rozwoju, jaki otrzymują dzieci.
Jeśli masz swoje pasje – pokaż je dziecku, zainspiruj, a podąży za tobą ufne i szczęśliwe. Jeśli ich nie masz, podążaj za swoim dzieckiem: zarazi cię entuzjazmem do tego, co je fascynuje w danym momencie. Uważnie patrz, słuchaj i idź za dzieckiem. Odkryjesz niezwykły świat.
Słowa uczą, przykłady pociągają . Nie wystarczy powiedzieć: „Masz za mało ruchu, zapiszę cię na zajęcia. Co wybierasz?”. Ważne, czy część z tej aktywność to wasza wspólna przygoda, wspólna pasja.
Kiedy odkryłam parki linowe i przełamywałam swój dorosły strach przed wysokością i bujającymi się linami, mój syn dodawał mi wiary w siebie: – Mamo, dasz radę, nawet jak spadniesz, to nie spadniesz, bo masz uprząż, tak jak ja!
Powoli, na drżących nogach przeszłam przez przeszkodę. Na pomoście stał chłopiec. Ręce kurczowo zaciśnięte na linie, oczy pod kaskiem pełne strachu i złości. Pod drzewem stał tata chłopca i wydawał polecenia:
– Ruszaj się, na co czekasz! Zobacz, pani czeka, kolega czeka, a ty stoisz jak słup!
Mój syn wszedł na pomost, rozejrzał się i ogarnął sytuację bez pomocy dorosłych:
– Boisz się? – Zapytał. – Nie martw się, mama przed chwilą też się bała i dała radę. Złap się tej liny, ale jak nie sięgasz, to możesz trzymać tutaj. Idziesz z nami?
Nowy kolega niepewnie kiwnął głową. Ruszyliśmy dalej. Jak inaczej wyglądałaby ta przygoda, gdyby tata chłopca założył uprząż i ruszył razem z synem na trasę?
Jeśli masz swoje pasje – pokaż je dziecku, zainspiruj, a podąży za tobą ufne i szczęśliwe. Jeśli ich nie masz, podążaj za swoim dzieckiem: zarazi cię entuzjazmem do tego, co je fascynuje w danym momencie. Uważnie patrz, słuchaj dziecka i idź za nim. Odkryjesz niezwykły świat.
Jazda konna po połoninach… jedno z marzeń do zrealizowania. Zapisaliśmy się do szkółki jeździeckiej. Ileż się trzeba napracować, zanim człowiek wsiądzie na konia! Wyczyścić wielkie zwierzę, założyć ogłowie, siodło, dociągnąć popręg… Syn się zachwycił i teraz mógłby jeździć codziennie. W domu pojawiły się książki o jeździectwie i obrazy z wizerunkami ukochanych koni.
Ta zasada działa także w drugą stronę. Każdego dnia uczę się od swoich dzieci, na przykład jazdy na rolkach. Byłam dumna, kiedy przejechałam slalomem przez przeszkody.
– Robisz postępy, mamo – pochwaliło mnie dziecko, bez trudności wirując wokół mnie. – Zwracaj uwagę na lewą nogę, będzie jeszcze lepiej. Ćwicz dalej!
Dziecku potrzebny jest czas na zabawę, swobodę i odpoczynek. Istnieje wiele sposobów na wyciszenie, uspokojenie, przerwanie natłoku bodźców, jakie nas otaczają. Na przykład pływanie: rozwija harmonijnie wszystkie grupy mięśni i skutecznie oczyszcza z mglistych myśli oraz stresu. Po przepłynięciu 50 długości basenu wychodzę z lekką głową – tabula rasa , endorfiny działają. Podczas spływów kajakowych wypatruję bocianów, szukam muszelek na piaszczystych łachach i kąpię się w Pilicy. Bąble na rękach? Zagoją się. Następnym razem będę pamiętać o rękawiczkach.
A może wspólne treningi sztuk walki? Moje dzieci zafascynowały się karate. Niewiele czasu minęło, kiedy na macie stanęłam razem z nimi. Znalazłam senseia, który dla moich synów jest prawdziwym Mistrzem.
Ukłon w dojo przed rozpoczęciem treningu to oznaka szacunku. Wyciszeniu umysłu służy krótka ceremonia na początku i na końcu zajęć: hasło mokuso! oznacza, że od tej chwili koncentrujemy się na treningu. Skupiamy się, przestajemy myśleć o tysiącu innych rzeczy, które zaprzątają nasz umysł każdego dnia. Wszystko pozostawiamy poza matą. Mokuso to czas ciszy, czas dla siebie: aby jak najlepiej wykorzystać najbliższą godzinę lub dwie dla swojego rozwoju, dla poznania siebie, dla nauki. Nastawienie psychiczne decyduje o jakości treningu, o tym, jak zadowoleni wychodzimy po jego zakończeniu z dojo .
Na zajęciach dzieci trenują jednocześnie ciało i umysł. Umysł jest ważniejszy, gdyż to siła charakteru decyduje o tym, czy się poddamy, czy walczymy ze swoimi słabościami dalej. Trenują silną wolę, koncentrację i skupienie. Trening karate to przede wszystkim trening głowy: jak poradzić sobie ze znużeniem, jak sobie uświadomić, że to nasz mózg decyduje, a nie osłabione z wysiłku mięśnie.
Świadomość, że zmęczenie fizyczne można pokonać, jest cenną lekcją. To ważna nauka samodyscypliny: ćwiczę dla siebie, a nie wtedy, kiedy sensei patrzy (chociaż jak patrzy, to człowiek stara się bardziej… gdyż siła spojrzenia senseia jest tak krystalicznie uczciwa i szczera, że nie można starać się mniej). Jedyną osobą, z którą możesz się porównywać, jesteś ty sam z wczoraj. Co dzisiaj zrobiłeś dla siebie, w czym jesteś lepszy, mądrzejszy, sprawniejszy? Stały trening uważności: na samego siebie i ludzi wokół.
To także walka ze swoimi słabościami; trudna, ponieważ oznacza zmagania z samym sobą. Kiedy pada listopadowy deszcz, a ja z radością myślę o przytulnym kocu i gorącej kawie, słyszę zdecydowany sprzeciw:
– Deszcz to nie powód, żeby odwoływać lekcje jazdy konnej. Koniom woda nie przeszkadza, mnie też, nie rozpuszczę się!
Przyznałam dziecku rację i ubrałam się stosownie do aury. Siła woli pokonała przejściowe lenistwo. A jaka potem satysfakcja z udanej jazdy!
– Mamo, widziałaś?! – woła syn, nie zwracając uwagi na strugi deszczu spływające po toczku i kurtce. – Udało mi się zagalopować! Pełne koło na ujeżdżalni! Widziałaś?!
Czy moi synowie mieliby czas na tak dużo ruchu, gdyby chodzili do „stacjonarnej” szkoły? Chyba nie… Czy nasza aktywność fizyczna przekłada się na wyniki w nauce? Myślę, że związek istnieje i jest wart polecenia: nauka przychodzi moim dzieciom bez żadnego problemu, ściana w ich pokoju zapełnia się zarówno medalami za aktywność sportową (zawody karate, rolki, biegi, zawody pływackie i inne), jak i dyplomami za różnorodne działania intelektualne (konkursy przedmiotowe, ortograficzne, własnej twórczości itp.). Moi synowie robią w życiu to, co sprawia im radość, realizują swoje pasje dla siebie – dla własnej satysfakcji i przyjemności. Otrzymane po drodze medale, dyplomy czy stopnie są potwierdzeniem tej radości, a nie celem.
Ta sama zasada obowiązuje przy egzaminach na kolejne stopnie w karate: otrzymany pas jest tylko potwierdzeniem nabytych już umiejętności, postępu, jaki zrobiliśmy, wysiłku, jaki włożyliśmy w doskonalenie siebie.
Podczas wakacji młodszy syn zachwycił się piłką nożną.
– Mamo, chodź, zagramy w nogę.
– W piłkę nożną kopać nie umiem.
– Nauczę cię tego, co sam potrafię!
Na obozie karate było tylu kolegów, że bez problemu znajdował ekipę do kopania gały pomiędzy treningami i posiłkami. We wrześniu znaleźliśmy klub, w którym rozwija swoją piłkarską pasję. W bagażniku wożę piłkę i pompkę: na każdym wyjeździe znajdą się dzieci chętne do grania.
– Kim będziesz w przyszłości? – Dorośli lubią to pytanie.
Starszy syn odpowiada dyplomatycznie:
– Rozważam wiele opcji...
A młodszy ripostuje zdecydowanie:
– Jeszcze nie wiem, bo wielu rzeczy jeszcze nie sprawdziłem, ale to zrobię! Myślę, że będę karateką, który jeździ konno, chodzi po górach i gra w piłkę nożną! A może kimś zupełnie innym? Świat jest taki ciekawy!
1 Podróże Pana Kleksa , piosenka w wykonaniu Piotra Fronczewskiego, tekst: Krzysztof Gradowski.
2 Por. szerzej: L. Chaddock i inni, A neuroimaging investigation of the association between aerobic fitness, hippocampal volume, and memory performance in preadolescent children , „PMC” 14 marca 2014; Natalia Pacholczyk, Jak mózg reaguje na aktywność fizyczną? , “Przegląd Sportowy” 30 marca 2017; L. Chaddock i inni, Aerobic fitness is associated with greater white matter integrit in children , „Frontiers in Human Neuroscience” August 2014, Volume 8; Kirk I. Erickson i inni, Exercise training increases size of hippocampus and improves memory, www.pnas.org/cgi/doi/10.1073/pnas.1015950108, „PNAS” 15 lutego 2011.
LITERATURA
Akeson McGurk L., Nie ma złej pogody na spacer , Warszawa 2018.
Eagleman D., Mózg. Opowieść o nas , Poznań 2018.
Janiszewski B., Mózg. To, o czym dorośli ci nie mówią , Poznań 2018.
Johensen A.L., Rusz głową! Gimnastyka mózgu dla dzieci , Warszawa 2018.
Maziarz E., Nauka to zabawa. Edukacja domowa dla początkujących , Warszawa 2013.
Maziarz E., Wakacje w każdy weekend. Jak podróżować z aktywnym dzieckiem , Warszawa 2012.
Nordengen K., Mózg rządzi , Piaseczno 2018.
Sikorski W. [praca zbiorowa], Neuroedukacja , Warszawa 2015.
Żylińska M., Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi , Toruń 2013.