Obcując na co dzień z otaczającymi nas budowlami, jesteśmy doń przyzwyczajeni i ich obecność jest dla nas oczywista. Być może zapominamy, że w dzieciństwie zachwycaliśmy się wyniosłymi wieżami kościołów czy przysadzistymi górskimi chatami. Jako społeczeństwo spostrzegamy architekturę, ale nie przywiązujemy do jej wyglądu większej wagi, zazwyczaj traktujemy ją dość pragmatycznie – ma po prostu zaspokajać nasze potrzeby funkcjonalne. O tym pragmatycznym podejściu większości z nas świadczy między innymi dość powszechna brzydota naszych wsi, miasteczek i wielkich aglomeracji. Oczywiście są pozytywne wyjątki, ale wszyscy, którzy podróżowali po zachodniej Europie, wiedzą prawdopodobnie, o co mi chodzi.
Zapewne oblicze naszych osad wygląda nie najciekawiej również ze względu na trwający od lat upadek państwowej edukacji, czego efektem jest niski poziom wykształcenia kulturowego i wrażliwości na piękno. System 12-letniej opresji, pozbawionej aspektów kształtujących wiedzę o kulturze oraz samodzielne i twórcze myślenie, wyzwala na szczęście aktywność społeczną w postaci edukacji domowej, prywatnych szkół i innych alternatywnych form kształcenia. Nie jest to jednak w stanie zmienić tej dramatycznej zapaści w skali kraju. Prawdopodobnie cały czas ponosimy też konsekwencje czystek i eliminacji elit intelektualnych, które miały miejsce w trakcie II wojny światowej i w okresie komunizmu. Spustoszenie jest tym większe, im bardziej staramy się alienować od międzynarodowego, eurocentrycznego środowiska kulturowego.
Starożytny Rzym przeniósł do Europy wartości kulturowe cywilizacji skupionych przede wszystkim we wschodniej i południowej części basenu Morza Śródziemnego. W równym stopniu dwa tysiące lat temu, tysiąc lat temu, jak i obecnie – wszyscy chcą być Rzymianami. W naszej historii, ilekroć staraliśmy się patrzeć ku zachodowi i przekraczaliśmy intelektualnie i personalnie limes wyznaczony wodami Dunaju, kraj rozkwitał. Te ciążenia ku cywilizacji uznającej wolność osobistą każdego człowieka i poszanowanie bliźniego nie są już dziś takie oczywiste. Podważany jest fundament człowieczeństwa, które niezależnie od światopoglądu wyznawanego przez poszczególne osoby stawia wolną osobę ludzką wraz z jej potrzebami w centrum wszelkich aktywności społecznych.