Brzmi jak początek bajki o zaczarowanej krainie, a jednak to miejsce istnieje naprawdę! Mowa o najwyżej położonej wsi w Beskidzie Śląskim – Koniakowie. Bogactwo tradycji pielęgnowane jest tam do dnia dzisiejszego, a misterne dzieła koronczarek zachwycają cały świat. Chodzi oczywiście o koronki koniakowskie.
Historia szydełkowania, a właściwie „heklowania” w Koniakowie sięga przełomu XIX i XX w., a miejscowe koronczarki („heklowaćki”) nie rozstają się z szydełkiem („heknadlóm”). Tradycja heklowania przekazywana jest tutaj z pokolenia na pokolenie, a w 2017 roku została wpisana na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Obecnie w Koniakowie żyje około siedmiuset koronczarek.
Proces heklowania jest bardzo skrupulatny i wymaga niebywałej dokładności, powtarzalności oraz dyscypliny. Koronczarka musi liczyć każdy ruch szydełkiem!
To misterne dzieło kształtowało się na przestrzeni lat przez wiele złożonych czynników społeczno-historycznych. Nie tylko stanowiło ważny element twórczości ludowej, lecz także było częścią życia koronczarek i niejednokrotnie „kawałkiem chleba”. Etnografowie badający historię koronki koniakowskiej od lat poszukują początków tradycji szydełkowania w tym regionie. W wielu źródłach za pierwsze mistrzynie heklowania podaje się Jadwigę Wałach, Zuzannę Golik z domu Wałach, Marię Legierską oraz Marię Gwarek. Ale jak to się stało, że to właśnie w Koniakowie narodziła się tradycja szydełkowania? Jak wspomina Małgorzata Kiereś, trudno doszukać się jednoznacznej odpowiedzi, obecnie podaje się kilka wersji. Jedna z nich opowiada historię dziewczyny pochodzącej z Istebnej, która posługiwała na służbie w Cieszynie i tam nabyła umiejętności szydełkowania „pańskich” koronek. Wyszła ona za mąż w Koniakowie, a że zamężne góralki noszą na głowie czepce, postanowiła sama stworzyć koronkowy element czepca zwany „czółkiem”. Pomysł ten bardzo spodobał się miejscowym kobietom. Jedna z nich zrobiła jej fartuch (element stroju góralskiego) – w zamian za naukę córki heklowania. I tak to się wszystko zaczęło. Inna historia mówi, że głównym miejscem powstawania koronek była szkoła, a dokładniej lekcje prac ręcznych narzucone przez monarchię austro-węgierską (Koniaków w tych czasach należał do Austro-Węgier). Nauka szydełkowania również miała służyć wytwarzaniu wspomnianych wcześniej czółek do czepców, które w regionie Śląska Cieszyńskiego były elementem stroju ludowego. Wcześniej wytwarzano je fabrycznie. Samodzielnie wykonywane czółka pozwoliły więc na oszczędności, a przy okazji cechowały się lepszą wytrzymałością i wyróżniały swą oryginalnością. Wywołało to spore zainteresowanie wśród młodych góralek, którym heklowanie pozwalało na tworzenie unikatowych wzorów, wykazanie się własną inwencją twórczą, ale było również szansą na dodatkowy zarobek.
Naukę techniki szydełkowania dziewczęta poznawały w domu, pod czujnym okiem mamy i babci. Niezbędną wiedzę nabywały już w wieku ok. 6 lat. Najczęściej szydełkowało się wieczorami, po skończonej pracy w gospodarstwie. To zajęcie bardzo często wypełniało każdą wolną chwilę, nawet podczas wypasania krów. Proces heklowania jest bardzo skrupulatny i wymaga niebywałej dokładności, powtarzalności oraz dyscypliny. Koronczarka musi liczyć każdy ruch szydełkiem! Nie można ominąć ani jednego oczka, ponieważ wzór od razu zmienia swój kształt bądź dzieło staje się niesymetryczne! To jednak nie zniechęcało młodych dziewczyn. Motywacją do podjęcia tej trudnej nauki okazała się możliwość pozyskania pieniędzy ze sprzedaży serwetek.