Kategoria artykułów:

Od kuchni

Jest połowa października. Wjeżdżamy do Barcelony. Od razu uderza nas duży dynamiczny ruch na ulicach. Szerokie, wielopasmowe jezdnie i dzikie tłumy pędzące w nieznanym nam kierunku. Mnie ogarnia dezorientacja i przerażenie, ale na szczęście to nie ja kieruję, lecz najlepszy kierowca świata, któremu niestraszne żadne wyzwania – mój mąż. Co chwilkę rozglądam się zaniepokojona, bo mniej więcej co minutę rozlega się dźwięk klaksonu. Żywiołowy, krótki, tu brzmi zupełnie inaczej niż trąbienie w naszej ojczyźnie. Po chwili oswajamy się z tym folklorem i stwierdzamy, że to jest taki klakson z żywiołowymi uśmiechami, zaczepny, pogodny, bez złości.

Jakiś czas później włóczymy się powolnym krokiem przez centrum Barcelony. Zaglądamy do różnych bocznych uliczek. Jest bardzo ciepło, dla tamtejszych mieszkańców to już zapewne chłodniejsze dni, ale dla nas to wciąż upał. Niemal w każdej z tych uliczek potwornie cuchnie moczem, widać podczas nocnych imprez nie ma gdzie skorzystać z toalety. Dosyć utrudnia nam to spacerowanie, ale poznajemy miasto takie, jakie jest. Idziemy dalej przed siebie i szukamy… Szukamy atmosfery tego miasta. Dochodzimy nad morze, na szerokim deptaku kilku młodych ludzi żywiołowo śpiewa utwory Boba Marleya, grają na różnych instrumentach, zaczyna się gromadzić wokół nich mały tłumek. Od morza wieje chłodniejsza bryza. I my przysiadamy na murku, obserwując temperament mieszkańców. Nasza córeczka zaczyna wesoło podskakiwać.

Następnie obowiązkowo udajemy się do restauracji, aby skosztować hiszpańskiej kuchni. To zawsze bardzo istotny element naszych wypraw. Uwielbiamy nowe smaki, uwielbiamy poznawać świat od kuchni. Tym razem decydujemy się na owoce morza. Każdy z nas wybiera coś innego, abyśmy mogli spróbować jak najwięcej smakołyków. W ten sposób poznajemy nowe potrawy, które potem staramy się robić wspólnie w naszej domowej kuchni.

Nasyceni udajemy się na plac targowy. Kolejny punkt, w którym można poznać atmosferę miasta, poobserwować zachowania ludzi i posmakować specjałów. Na straganach wiszą wielkie gicze z szynką serrano i kiełbaski pokryte białym nalotem. Kawałek dalej – oliwki w kilkunastu zalewach, następnie stragany pełne dorodnych, dojrzałych owoców i warzyw. Kupujemy niewielkie ilości przysmaków, sporo próbujemy na miejscu. Jeśli coś nam wyjątkowo zasmakuje, wrócimy i kupimy więcej przed wyjazdem.

Wieczorem cały główny deptak Barcelony zaczyna tętnić życiem. Zewsząd słychać śpiewy, wrzawę rozmów, co chwilę wybucha gromki śmiech. Jest bardzo kolorowo i bardzo wesoło. Bawią się turyści wraz z miejscowymi. Chwilę włóczymy się pomiędzy kolejnymi skupiskami ludzi, mimami, przebierańcami. Z dziećmi nie jesteśmy w stanie długo tam zostać, więc udajemy się na spoczynek do pobliskiego hostelu, przez większość nocy słyszymy dźwięki wesołej zabawy. Rano, po lekkim śniadanku wyruszamy znów na miasto – w porównaniu do wieczoru wszędzie panuje cisza. Niewielu ludzi krąży ulicami. Tuż obok naszego hostelu dwóch bezdomnych siedzi przyczajonych w bramie i kroi płytą CD nocny łup – wielką gicz z szynką serrano. I tak zaczyna się nasz kolejny dzień zwiedzania Barcelony.

A wy jak zwiedzacie? Biegacie od zabytku do zabytku, szukacie atmosfery czy może od kuchni?

Udostępnij artykuł:
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze

KREDA SKLEP

Newsletter #kredateam

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz prezent: pełne wydanie Kreda „Neurodydaktyka” w wersji PDF

Wpisz poniżej swoje dane, a my wyślemy prezent na Twoją skrzynkę e-mail.

Podanie powyższych informacji jest równoznaczne z zapisem na newsletter Kredy. Możesz wypisać się w dowolnym momencie.

Jeżeli po raz pierwszy rejestrujesz się w naszym systemie, potwierdź Twój adres e-mail. W tym celu kliknij potwierdzenie w wiadomości e-mail, którą do Ciebie wyślemy. W kolejnej wiadomości otrzymasz prezent. Jeżeli wiadomość nie dotarła do Twojej skrzynki, sprawdź folder spam lub inne foldery: oferty, powiadomienia, itp.