Najważniejsze, co przywiozłem z podróży, to wspomnienia. Największym skarbem są dla mnie te zdjęcia, które oglądacie, te opowieści, których słuchacie. Nie zdobycie bogactw jest najważniejsze w podróżowaniu, ale rzeczy, które zobaczycie i ludzie, których spotkacie.
Afryka Kazika, Łukasz Wierzbicki
Na szczęście książek nie dotyczą problemy epidemiczne. Nadchodzące wakacje to być może wymarzony czas, by zagłębić się w lekturze o lądach dalekich, słuchać historii barwnych i awanturniczych, zanurzać się głęboko w opisy dzikiej przyrody. Zwłaszcza kiedy wszystko to przekazuje nam wnikliwy obserwator, będący zarazem zdolnym, pełnym humoru pisarzem. My wypoczniemy, a dzieci czerpać mogą garściami z prawie gotowych scenariuszy zabaw przygodowych i od razu twórczo je rozwijać w ogrodzie czy pobliskim lesie.
Wyprawa Kon-Tiki to jedna z poczytniejszych książek podróżniczych. Pozycja, której wydanie odbiło się echem na całym świecie, a treść zachwyciła rzesze czytelników. Warto zadać sobie pytanie, czemu historia sześciu ludzi, którzy spędzają kilkadziesiąt – na ogół podobnych do siebie – dni, dryfując po oceanie na niedużej tratwie, budzić może aż takie zainteresowanie?
Na pewno fascynująca i nieszablonowa jest już sama idea stojąca za rozpoczęciem podróży. Thor Heyerdahl, pomysłodawca wyprawy, kapitan tratwy oraz autor książki, organizował wszystko, by dowieść swej naukowej tezy – możliwości zasiedlenia wysp Pacyfiku przez starożytne ludy z Ameryki Południowej. Koncepcja ta odrzucana była przez wszystkich znawców tematu. Heyerdahl słyszał od kolejnych naukowców, że nie ma sensu zajmować się tą kwestią, skoro nie ma możliwości, by ktokolwiek ocean przepłynął na tratwie! Niezrażony badacz postanowił zatem rzecz sprawdzić i… na wiernej kopii tratw Inkaskich podjął się tego wyczynu. Już sam fakt, że zdecydował się ponieść tak duży trud i ryzyko ze względu na ideę, w którą wierzył, godny jest podziwu. Determinacja by nie poddać się słyszanemu zewsząd: „nie da się” robi wrażenie. Czuć w niej nieuchwytne, a pociągające echo romantycznego podążania za marzeniami, za rozmachem pozbawionym zimnej kalkulacji zysków i strat. Myślę, że to pierwsza ważna rzecz, która w tej książce tak urzeka. Gdzieś w środku jakaś nasza niepoprawnie romantyczna cząstka pragnęłaby przeżyć to, czego nie da się zamknąć w sztywnych ramach rzeczywistości. Coś, czego nie zrobilibyśmy ze względu na opinię innych ludzi czy „rozsądne planowanie”. Niewielu z nas ma możliwość lub decyduje się na takie działania. Thor Heyerdahl podjął wyzwanie. I dlatego, być może, zdobył swą historią tak wiele serc.
Wyprawa Kon-Tiki to jednak nie tylko opowieść o realizowaniu swych planów i spełnianiu marzeń. To równocześnie barwna i z humorem napisana relacja wyjątkowo bacznego obserwatora. Dzięki autorowi dowiadujemy się, że wody pełnego oceanu nie są „wodną pustynią”, jak opowiadali wcześniejsi podróżnicy. W tej relacji prawie każdego dnia dzieje się coś ciekawego, każdego dnia tratwę odwiedzają różnorodni goście – wiele gatunków ryb, żółwie czy ptaki. Tratwa, nie zakłócając spokoju zwierząt, staje się do pewnego stopnia elementem oceanicznego ekosystemu, co daje możliwość unikalnych obserwacji wodnego świata. Heyerdahl pisze o tym tak: