Kiedy zastanawiamy się nad przyszłością naszych pociech, do naszych serc może wkradać się niepokój, potrzebujemy wtedy wsparcia, rozmów z przyjaciółmi, rodziną. Pytanie jak będą przebiegać wybory życiowe naszego dziecka, jest z pewnością jednym z zasadniczych pytań i jedną z głównych rozterek rodziców. Dywagując wokół tematu architektury, możemy już od najmłodszych lat obserwować u dzieci te spośród cech, które będą je predestynowały do wyboru architektury jako ich życiowej pasji. Pisałem już jakiś czas temu o predyspozycjach do uprawiania zawodu architekta, o charakterze i specyfice studiów architektonicznych. Dziś chciałbym spojrzeć na temat wyboru architektury z nieco innej strony.
Z architekturą jest trochę jak z medycyną czy sportem. Zmagamy się nieustannie jako społeczeństwo z niestety dość powszechnym problemem znawstwa wszystkiego. Czy tak nie jest, że każdemu z nas przytrafia się czasem ocenić coś, na czym się po prostu nie znamy? Być może wiąże się to z ogólnym kryzysem autorytetów w wielu dziedzinach życia? Może jest to też spowodowane przyrostem nowej wiedzy, który przekracza możliwości percepcyjne większości z nas? Może znawstwo to dotyczy wyłącznie tych dziedzin, z którymi stykamy się na co dzień i są dla nas wyjątkowo ważne lub po prostu popularne, stąd nasze opinie? A może stan samoświadomości każący nam wypowiadać się autorytatywnie na każdy temat, wynika z naszych ułomności intelektualnych? Z pewnością, architektura należy do jednej z tych dziedzin, co do których, niezależnie od stanu posiadanej wiedzy, niemal każdy będzie mieć coś do powiedzenia. Spróbujmy przyjrzeć się zatem wspólnie, kiedy następują nasze pierwsze interakcje z architekturą i w jaki sposób mogą one nas w przyszłości kształtować. Być może pomoże nam to w powściągliwości przed pochopną oceną, a zarazem przybliży rozumienie, czucie architektury.
Przede wszystkim musimy sobie zdać sprawę z tego, jak każdy z nas od najmłodszych lat poznaje swoje otoczenie, uczy się: obserwując, pytając, czytając, wykonując coraz bardziej złożone zadania. Wynikiem zainteresowania dziecka otaczającym go światem bywa często chęć zapisywania swoich spostrzeżeń. Dzieje się to w przeróżny sposób. Dziecko niejednokrotnie bawi się przecież jedzeniem, kształtując je za pomocą rączki lub sztućców, najbardziej podatne na takie formowanie są tłuczone ziemniaki czy ryż, one doskonale zaspokajają potrzebę twórczą. Oczywiście zabawy jedzeniem są naganne, ale warto – zachowując reguły szacunku dla posiłku – przyjrzeć się, w jaki sposób się pojawiają i jak przebiegają. Innym razem dziecko rozsmarowuje po stole warzywa, tworząc z nich wielobarwne kompozycje. Czasem maże po ścianach kredkami, jakby nie wystarczyła mu zakupiona przez rodziców kolorowanka. Niekiedy (o zgrozo!) rodzice znajdują w szafie jakieś przedmioty czy części garderoby gruntownie przerobione, powycinane, pozawiązywane czy wygrawerowane. Proponuję zastanowić się, jak wówczas reagujemy, co bierze górę: gniew czy refleksja? Te i inne przykłady świadomych działań dzieci mogą świadczyć o drzemiącej potrzebie twórczej. Nie powinniśmy bagatelizować żadnych oznak, kiedy dziecko zmienia przeznaczenie przedmiotu, celowo go zniekształca, nacina, coś wydrapuje, łączy ze sobą z pozoru całkiem różne przedmioty. O ile nie jest to reakcją na nasze opresyjne działania – może przynieść wiele pozytywnych spostrzeżeń. Wszystkie te zachowania mogą świadczyć o potrzebie przetwarzania, zmieniania, nadawania nowej formy, kształtu, innego przeznaczenia. Są być może sposobem zostawiania po sobie śladu, ekspresją twórczą. Zdradzanie przez dzieci cech popędu twórczego jest dla rodziców sygnałem ważnym, a wskazującym szczególne predyspozycje do wszystkich czynności wymagających poszukiwania nowości, pozytywnej autentycznej oryginalności.