– Jakie lektury będziemy przerabiać w tym roku? – pytają uczniowie nauczycielkę na pierwszej lekcji języka polskiego w nowym roku szkolnym.
– Żadnej nie będziemy przerabiać, bo wszystkie są wystarczająco dobrze napisane – pada odpowiedź.
Ot, cały suchar polonistyczny. Możemy sobie jednak wyobrazić, że w jakiś szkolny, szary dzień dodają nim sobie otuchy poloniści w swetrze w kratę lub w romantycznej sukience w kwiatki i z bufkami, w okularach na nosie oraz stertą książek i kserówek pod pachą. Jakby nie było – lektury – zwłaszcza te obowiązkowe, należy przeczytać, zrozumieć, zinterpretować, opracować i zapamiętać. Niektóre wypadałoby także i przerobić, bo nie wszystkie są wystarczająco dobrze napisane…! Ale o ile młodsi mogą dość swobodnie podchodzić do Akademii Pana Kleksa czy Mikołajka , o tyle starsi mogą mieć trudności w zrozumieniu, zinterpretowaniu i zapamiętaniu lektur takich jak Lilla Weneda Słowackiego czy Mistrz i Małgorzata Bułhakowa. Zwłaszcza wtedy, gdy dodatkowe napięcie funduje im taka na przykład matura, wymagająca dość dobrego poruszania się po tekstach, kontekstach i znaczeniach.
Zatem, co tu robić z lekturami?
Fiszki
Małe, kolorowe karteczki powklejane w książkę nie muszą jej wcale zniszczyć, a mogą wydatnie przyczynić się do ogarnięcia obszernego tekstu. Potrzebne są: książka (najlepiej własna, wówczas fiszki mogą w niej pozostać na zawsze), kolorowe samoprzylepne małe karteczki i notatki, w których rozpisane mamy to, co należy zaznaczyć w tekście fiszkami. Oblepianie pożółkłej i starej książki kolorowymi fiszkami to bardzo przyjemne zajęcie – jak na dłoni widać wówczas, że literatura żyje w tym, kto po nią sięga i ją interpretuje. Wybrany kolor fiszki może oznaczać np. ważne wydarzenie, cytat wart zapamiętania lub przełom w fabule tekstu. Kolorowe karteczki wystające z opasłego tomiska mają jeszcze jedną zaletę – fundują dumę i poczucie sprawczości temu, kto wykonał tę fiszkową robotę na tekście.