Dużo mówi się o pielęgnowaniu w sobie małego dziecka, niezależnie od miejsca, w którym się jest. Można rozważać tę myśl dogłębnie na wielu płaszczyznach, ale trudniej wprowadzić w życie. Co łączy dziecko, konsekwencję i sukces sportowy? Kiedy przyjrzymy się najmłodszym podczas ich zabaw i przy i poznawaniu świata, możemy zauważyć dużą determinację i konsekwencję. W takich chwilach żyją we własnym świecie, we własnym rytmie, nie zauważając otoczenia. Jeśli pozostawiamy dzieci w ich doświadczeniu, jedynie wspierając je i akceptując, one odnajdują w sobie niezwykłą siłę i nie poddają się niepowodzeniom. Determinacja w utrzymaniu równowagi na biegaczu, upór w setnym podejściu do wzięcia rozbiegu na rolkach, posiniaczone nogi od próby utrzymania równowagi na monocyklu czy wstawanie o świcie w deszczu, aby oporządzić konie. To pierwszy krok do sukcesu. Cudowna siła sprawcza, chęć zabawy i realizacji pasji.
Czytając autoryzowaną biografię Roberta Lewandowskiego, możemy odnieść wrażenie, że w jednym z najlepszych piłkarzy świata wciąż mieszka małe dziecko, pełne zachwytu nad piłką nożną. Dariusz Tuzimek z precyzją i humorem podjął się niełatwego zadania, jakim jest napisanie biografii dla młodzieży, a nie tylko dla fanów futbolu. Książka Lewandowski. Wygrane marzenia wciąga w pasjonującą i aż do bólu prawdziwą drogę Roberta ku realizacji jego celów. Opowiada o dzieciństwie i rodzinie sportowca, która odegrała znaczącą rolę u początku drogi. Rodzice sportowcy w naturalny sposób wychowywali dzieci w zdrowym stylu życia, ze sportową dyscypliną, bardziej obserwując predyspozycje pociech, niż narzucając swoje zdanie. Akceptowali zniszczony trawnik przed domem, katowany podczas codziennej gry syna. Przychylali się do ciągłej potrzeby przebywania z piłką. Podczas odrabiania lekcji czy posiłków piłka była wciąż w zasięgu nogi chłopca. Cieszyli się z osiągnięć, dużo rozmawiali i byli ostoją bezpieczeństwa.
Robert od wczesnego dzieciństwa wykazywał niezwykły upór i konsekwencję w dążeniu do celu. Kochał grać i każdą możliwą chwilę spędzał na kopaniu gały. Jego marzenie, dziś spełnione, okupione było wieloma wyrzeczeniami i wysiłkiem młodego człowieka. Ale także zaangażowaniem rodziców! Do pierwszego klubu piłkarskiego dojeżdżali kilkadziesiąt kilometrów kilka razy w tygodniu. Dla Bobka, jak mówili o Robercie koledzy, niestraszne były takie niedogodności, podobnie jak starsi o 2 lata koledzy w drużynie czy ciężkie warunki na ówczesnym boisku.