Życie w klatce wyrzutów sumienia
W styczniu 2020 r. wyjechałam do USA na dwanaście dni. Sama. W domu został mój mąż (który miał w tym czasie przerwę w pracy) oraz trójka dzieci (wiek: 6,5 roku, 4,5 oraz 2,5). Poleciałam na konferencję dotyczącą marketingu, dołączając do tego kilka dni w Nowym Jorku na odpoczynek i zwiedzanie.
Pamiętam też takie chwile kilka lat temu, kiedy wychodziłam z domu na spotkanie z przyjaciółką, żegnana płaczem dzieci. Podczas jednej z takich sytuacji zamknęłam za sobą drzwi, a po moich policzkach popłynęły łzy. Przymknęłam oczy, oparłam się plecami o drzwi i zastanawiałam się, czy w ogóle gdziekolwiek iść.
Czy mogę? Czy powinnam, kiedy one tak za mną płaczą? Jak mam się w ogóle cieszyć tym wyjściem, kiedy moje serce jest rozdarte ich smutkiem?
Między jednym a drugim wydarzeniem minęły mniej więcej 3 lata. Jak to się stało, że zmieniło się tak wiele? Kobiety, zwłaszcza matki, doświadczają wyrzutów sumienia w różnych sytuacjach. Słyszałam od nich między innymi takie przykłady:
- kiedy idę do pracy – bo nie jestem w domu,
- kiedy jestem w domu – bo nie chodzę do pracy i przez to mamy kłopoty finansowe,
- kiedy nie wiem, jak znaleźć czas dla każdego z dzieci osobno,
- kiedy poświęcam czas na swoje sprawy – bo mam mniej czasu dla rodziny,
- kiedy jest bałagan w domu – bo co ze mnie za matka, która nie umie utrzymać porządku…
To jak życie w bezustannych wyrzutach sumienia! Cokolwiek zrobię, jakąkolwiek decyzję podejmę, gdziekolwiek się ruszę – i tak czuję, że zrobiłam coś nie- właściwie.
Mam jednak dobrą wiadomość: wcale tak nie musi być. Jest wyjście z tej sytuacji. Chcę dać konkretne, realne rozwiązania, nie tylko słowa pocieszenia i wsparcia. Pocieszenie działa na chwilę. Rozwiązanie, wprowadzone w życie, może zmienić codzienność na zawsze. Ten artykuł będzie jednak wierzchołkiem góry lodowej. Temat wyrzutów sumienia dotyczy tak wielu aspektów naszego funkcjonowania, że przygotowałam na ten temat cały e-book! Dziś dam jedną, konkretną strategię, od której możesz zacząć swoją przygodę z wyzbywaniem się tych elementów wyrzutów sumienia, które są dla ciebie niszczące.
Iluzja życia bez problemów
Leżałam z otwartymi oczami w łóżku, obok dwójki naszych dzieci, i płakałam bezgłośnie.
Zasypianie trwało już prawie półtorej godziny. Noszenie, przytulanie, chichoty, wdrapywanie się na mnie, pytania, które nie mogły poczekać na inny moment w ciągu dnia… Myślami biegłam w stronę prania, które miałam jeszcze poskładać, i niedokończonej pracy przy komputerze. A co z czasem dla męża, na który czekam jak na łyk wody na pustyni?
Przeciągające się zasypianie obróciło wszystkie plany w pył. Czułam się jak w klatce, leżąc obok nich i marząc tylko o tym, abym w końcu mogła wstać. Po głowie kołatały mi myśli: „Gdyby tylko one szybciej zasnęły, mogłabym zrobić wszystko to, co trzeba zrobić… To niesprawiedliwe! Jednego wieczoru nie mogę przeżyć tak, jak bym chciała?!”.
Nagle w mojej głowie pojawiła się zupełnie nowa myśl. Czy naprawdę ich zaśnięcie sprawi, że wszystko będzie cudownie, wszystkie problemy się rozwiążą, a ja będę szczęśliwa? Czy naprawdę to, że będę mogła w końcu wstać z łóżka, okaże się magicznym rozwiązaniem na wszystko? Przecież jak już wstanę, zaraz pojawią się nowe frustracje – przeciwności w pracy czy wcześniej niezauważony bałagan, który trzeba sprzątnąć…