Mamy teraz w domu małego człowieka, który coraz sprawniej zaczyna mówić. Co chwilę słychać, jak ktoś z rodzeństwa lub rodzice śledzą postępy początkującego mówcy.
– Wicuś, a powiedz: tata.
– Tata.
– Wicuś, a powiedz: mama.
– Mama.
– Powiedz: tak.
– Tah.
– Powiedz: kot.
– Miau.
To zajęcie, które nikomu się nie nudzi. Zupełnie inaczej, niż w przypadku dyżurów – które pozostają czasem przemilczane – tu raczej są kłótnie, kto będzie odpytywał. Każde nowe słowo witane jest z wielką radością. Kiedy zdarzy się, że taki młody człowiek wyciągnie rękę i wskaże palcem, a następnie nazwie jakiś przedmiot, to radości nie ma końca. A potem nieustanne powtarzanie i pytania: Wicuś, a co to jest?
W pewnym sensie uczestniczymy w jakiegoś rodzaju procesie twórczym. Dla naszego dziecka świat zaczyna być realny, zaczyna istnieć. Zaczyna nabierać kształtu. Zaczyna być nazwany.
Bóg, stwarzając świat, stworzył człowieka na Swój obraz i podobieństwo. A stwarzał go Słowem. Zachęca nas to do jednego – do dążenia, by być do Niego coraz bardziej podobnym. Każdego dnia możemy poświęcać na tę drogę choćby przysłowiowe 15 minut. I każdego dnia, po jednym schodku, zbliżać się do doskonałości. Ten proces jest jak wykres funkcji eksponencjalnej, możemy zbliżać się do nieskończoności, ale zawsze będzie coś do podciągnięcia.
I ta zdolność stwarzania słowem została nam dana, a tak często nawet jej nie zauważamy. Słowa są jak pieniądze – moralnie obojętne. Możemy przy ich użyciu stworzyć, możemy za ich pomocą zabić. Możemy błogosławić i możemy złorzeczyć. Sami zapewne niejednokrotnie doświadczyliśmy zabijających słów. Dostaliśmy też takie, które nas zbudowały, od których wciąż drży powietrze.
Święta to czas, kiedy możemy słowem ożywiać naszych bliskich. Początek nowego roku to dobra okazja, żeby błogosławić i tworzyć piękne afirmacje na rok kolejny. Słowem możemy przekazywać historię, tradycję i wiarę przy świątecznym stole. Opowiadać o przodkach, pozwalać zapuszczać korzenie, pomagać rozwijać skrzydła.
Unikać słów, które niszczą, to jedno, ale może jeszcze bardziej wartościowe byłoby ćwiczenie mówienia słów, które budują. Tak jak maluszkowi rodzeństwo, możemy i my powtarzać sobie w myślach: A teraz powiedz – Jesteś piękna , a teraz powiedz – Jesteś dobra , a powiedz – Błogosławię Ci , powiedz – Dziękuję Ci za Twoją pomoc , Dziękuję Ci za Twój uśmiech . Możemy pięknymi, dobrymi i prawdziwymi słowami wywoływać uśmiech i radość. Stwarzać piękno, poczucie własnej wartości, dumę i szczęście.
Ciekawe, czy to możliwe, aby przez jeden dzień, w świątecznym harmidrze, wypowiadać tylko te słowa, które budują. Rzucam rękawicę. Podejmujesz wyzwanie?