Wiecie, co to jest rysik traserski? Nikt w mojej klasie nie wiedział, ale nie było czasu na pytania, bo nauczycielka techniki dała nam tylko godzinę na wykonanie tego narzędzia. Cienki metalowy pręt należało z jednej strony zaostrzyć, a drugi koniec, za pomocą precyzyjnych uderzeń młotkiem, uformować w równiutki okrąg. Jeden nieostrożny ruch i pręt wyginał się zupełnie nie tak, jak powinien, i bardzo trudno było to potem poprawić. Pod koniec lekcji kolejno podchodziliśmy z naszymi dziełami do biurka nauczycielki. A że byliśmy w wieku, gdy demaskowanie szkolnych absurdów sprawiało nam złośliwą satysfakcję, postanowiliśmy „pomóc” kolegom, którym rysiki traserskie kompletnie nie wyszły.
Mój rysik nie był idealnie kształtny, ale jakimś cudem dostałam piątkę z minusem. Pewnie trochę dlatego, że byłam wzorową uczennicą, z dzienniczkiem pełnym piątek. Koleżanka, która sporo wagarowała i ledwo zdawała z klasy do klasy, dostała za mój rysik trójkę plus, bo był, zdaniem nauczycielki, niestarannie wykonany. Po chwili ten sam rysik został oceniony na czwórkę – gdy podała go nauczycielce koleżanka, która zwykle ze wszystkiego dostawała czwórki.
Ciekawe, jak oceniony zostałby rysik, gdyby nauczycielka nie wiedziała, kto go zrobił. Albo gdyby oceniał nas ktoś, kto nie wiedziałby, jaką każdy z nas ma w szkole opinię. Chyba wszyscy to znamy – raz przypięta łatka ucznia słabego, przeciętnego czy wzorowego – trwale zrasta się z dzieckiem i rzutuje na to, jak nauczyciele je postrzegają. Wpływa też na motywację samego dziecka. Prymusów motywuje do wysiłku, by nie stracić dobrej opinii, a słabych uczniów zniechęca. Bo skoro wszyscy wkoło spodziewają się po nich słabych wyników, to trudno znaleźć motywację do walki z przeznaczeniem.