
Najprościej rzecz ujmując – pierwsze lata edukacji to pod pewnymi względami uczenie się dziecka na nowo, w innych warunkach. Wynika to z tego, że wchodzimy w pewien obszar, który do tej pory nie był nam do końca znany, choć miałyśmy jakiś jego przedsmak. Wiadomo o co chodzi: było czytanie, pisanie, „jakaś” nauka się odbywała. Teraz musimy obie nauczyć się współpracy w warunkach i w zakresie jaki po części nam narzucono (mam tu na myśli podstawę programową i egzaminy), ale i w warunkach jakie mamy w rodzinie; musimy usystematyzować to wszystko, stworzyć nowe ramy. To też jest składowa atmosfery uczenia się – chcę, żeby każda moja córka czuła się jak najbardziej komfortowo, ale też każda z nich z czasem staje się elementem dodanym, który zmienia schemat działania poprzedniego ustroju.
Nauczyć się własnego dziecka, poznać jego możliwości, talenty, a także ograniczenia, a czasem i dysfunkcje – to jest ten element, na którym skupiam się szczególnie w pierwszych latach nauki. Wynika to też z tego, że jesteśmy rodziną wielodzietną, w dodatku dzieci są jednej płci i choć jest to czynnik niewątpliwie pod wieloma względami ułatwiający i życie, i edukację, to może przyjść do głowy, że skoro na jedną dziewczynkę coś działało, to i na drugą, trzecią i czwartą też zadziała. A tu często… figa z makiem. Każde dziecko wymaga nieco (lub całkowicie) innego podejścia, inne są jego zdolności, inny rytm nauki. Ba! Nawet preferowana pora nauki może być różna – mam dziecko osiągające najlepsze efekty po godzinie osiemnastej. I w tym wszystkim jestem ja, mama edukująca, która to wszystko musi odkryć, pogodzić, wpleść w rytm życia rodziny tak, żeby było w tym jak najwięcej spokoju, a jak najmniej chaosu. Bycie w ciągłym trybie obserwacji i wyciągania wniosków może wydawać się skomplikowane i wymagające, ale myślę, że jest to jakoś wpisane w bycie matką: ta zdolność synergicznego łączenia potrzeb wielu osób, wymagań wielu chwil, ta wielozadaniowość. Mądre rozpoznanie obowiązków i odpowiednie poukładanie planu dnia, zaprocentuje na dalszych etapach nauki, gdy w dużej mierze dziecko będzie musiało samo zorganizować sobie naukę. Ale będzie już mieć tę bazę, którą pomogłam stworzyć, czyli uświadomione preferencje, zdolności i talenty, a być może też przepracowane trudności. Dzięki temu, z czasem dzieci pięknie potrafią sobie poukładać naukę.