Bardzo lubimy z żoną odwiedzać Holandię. Sentyment ten ma wiele źródeł: studia Oli w Amsterdamie, jazda na rowerze po tamtejszych drogach, wizyty w holenderskich muzeach. Jednym z uroków tego kraju jest moim zdaniem możliwość oglądania, a w zasadzie – zaglądania do wnętrz domów. Holendrzy mają w zwyczaju odsłanianie okien i bardzo rzadko stosują firanki. Zostawiłbym tu cudowne, pełne inspiracyjnego designu wnętrza, skupiłbym się na samych oknach. Okna te, same w sobie posiadają urokliwe, bardzo różnorodne, proste aranżacje. Kwiat, lampa, żaglowiec, stary but, witraż – długo można wymieniać, cokolwiek by to nie było, jest wycyzelowane i oddaje w zamyśle atmosferę domu. Tu dochodzę do sedna tej wstępnej dygresji: kilka lat temu pojawiła się nowa okienna tendencja. Na parapetach rzadziej pojawiały się rzeczy różnego rodzaju. Zaczęły pojawiać się dwie takie same rzeczy, nie jedna, trzy, siedem, a właśnie dwie, bardzo podobne lub identyczne. Para. Było w tym coś intrygującego. Na tyle, że dzisiaj postanowiłem napisać o dwóch książkach.
Jedną z nich jest Siena autorstwa Kazimierza Chłędowskiego, drugą – Od dobrego do wielkiego Jima Collinsa. Skąd to zestawienie? Z przypadku! Każdą z nich czytałem z innych powodów, ale w tym samym czasie: o pięknym włoskim mieście – szykując się do wyprawy z przyjaciółmi w roli przewodnika amatora, a o potężnych firmach – z ciekawości zawodowej (szukałem inspiracji, jak prowadzoną fundację zmienić w bardziej stabilny byt).
Siena jest książką napisaną w 1904 roku. To zbiór esejów dotyczących dziejów społeczności tego miasta w okresie sei-centa i quattrocenta, czyli końca średniowiecza i początków renesansu. Autor materiały do swojej pracy zbierał bezpośrednio we włoskich archiwach. Kto kiedyś odwiedził na przykład archiwum sieneńskie i oglądał do dzisiaj przechowywane tam pisma, nadania, spisy praw sięgające XI wieku, może wyobrazić sobie ogrom pracy tego pisarza, a jednocześnie wartość zebranych w książce faktów. W fascynujący sposób, językiem trącącym myszką Kazimierz Chłędowski opisuje dzieje (zarówno dzień powszedni, jak i świąteczny) tego fascynującego miasta. Z niezwykłą dbałością o szczegóły i swadą przedstawia obyczaje, gusta, zasady życia mieszkańców. W tle opis sieneńskiego malarstwa, rzeźby, konfliktu z Florencją, ambicji władców, działalności św. Katarzyny i św. Bernardyna. Uczta dla spragnionych wiedzy o Sienie, pozwalająca zanurzyć się w całym bogactwie i różnorodności tamtych czasów. Dla nas, zainteresowanych edukacją, to także przebogaty materiał do zbudowania własnego przewodnika pomocnego podczas odkrywania miasta samemu, z rodziną bądź przyjaciółmi. Jakże różny od dosyć powierzchownych współczesnych informacji, z całym szacunkiem dla wszelkich współczesnych blogerów i vlogerów, nabywców willi w Toskanii dzielących się swoimi wrażeniami.
O ileż odmienna wydaje się druga książka: Od dobrego do wielkiego . Została napisana w 2001 roku. Autor wraz z grupa współpracowników postawił sobie za cel odnalezienie DNA wielkich firm. W tym wypadku „wielkie” oznacza takie, które rozwinęły się i weszły na najwyższy poziom nie na kilka miesięcy, ale na przynajmniej ćwierć wieku. Jim Collins stara się, na podstawie analizy działania setek przedsiębiorstwa, wyodrębnić elementy z działalności tych firm, a szczególnie ich przywódców, które decydują o stałości ich sukcesu. Książka jest pełna opisów konkretnych osób i instytucji. Świetnie dobrane przykłady pomagają dostrzec i zrozumieć nasuwające się konkluzje. Powstał w ten sposób obraz działania współczesnego biznesu, który mimo korporacyjnego języka wydaje się bardzo zrozumiały i możliwy do „zmapowania” na naszą codzienność. Oto kilka moich ulubionych inspirujących cytatów: „Większość woli umrzeć niż pomyśleć”, „(…) powiedzenie, które głosi, że największą wartością firmy są ludzie, jest błędne. Największą wartością są bowiem właściwi ludzie”. Wiele twardych, empirycznie stwierdzonych faktów, dowodzących, że najlepsze firmy są prowadzone przez ludzi, którzy... Tu posunąłbym się za daleko w recenzji, nie będę „spoilerował”, lepiej to opisuje sam autor.