Panie Profesorze, od 7 lat jest Pan twarzą i spiritus movens polskiej edycji Khan Academy. Skąd pomysł, by zająć się tą platformą?
Prof. Lech Mankiewicz: To banalna historia. Zaczęło się od chęci pomocy córce, która właśnie dowiedziała się w szkole, że jest coś takiego jak ułamki, ale nie bardzo potrafiła jeszcze ogarnąć, o co w nich chodzi. A kilka dni wcześniej kolega podesłał mi link do angielskiej wersji Khan Academy. Wiedziałem, że materiały można tłumaczyć i postanowiłem spróbować. W sumie, wyszło na to, że Chińczycy mają rację mówiąc, że nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
Jak z Pana perspektywy Khan Academy wpisuje się w potrzeby rodzin, które wybierają alternatywne metody edukacji, np. nauczanie domowe, czy szkół pracujących innym systemem niż tradycyjny?
Dostajemy sporo sygnałów, że Khan Academy należy do ulubionych narzędzi wykorzystywanych w edukacji domowej i oczywiście bardzo nas to cieszy. Sprawa wykorzystania takich platform, jak Khan Academy ma jednak drugie dno. Żyjemy w czasach budzącej się rewolucji w edukacji. Niewydolność obecnych systemów, w Polsce i we wszystkich krajach rozwiniętych, rosnąca frustracja młodzieży, presja zmian społecznych i ekonomicznych wywołanych przez nowe technologie – to wszystko wymaga nowego spojrzenia na edukację. Coraz częściej słyszymy, że szkoła powinna dbać przede wszystkim o rozwój psychologiczny i społeczny, po prostu o zdrowie psychiczne. I dopiero na takich solidnych fundamentach rozwijać możliwości uczniów w zakresie wiedzy i umiejętności – rozumianych nie jako wąskie specjalizacje akademickie, a raczej jako wiedza interdyscyplinarna, poszerzona o elementy rzemiosła i sztuki. Wszystko po to, by uzbroić młodych ludzi do wyzwań, z którymi przyjdzie im się zmierzyć, gdy opuszczą już mury szkoły.
Obecnie Khan Academy po polsku to ponad 3500 filmów i jakieś 9 milionów słów na portalu. Staramy się, żeby materiał, jaki proponujemy polskim uczniom i studentom, był jak najlepszej jakości.