Jak Pani sądzi, czego może nauczyć się babcia od wnuków?
Wydaje mi się, że najwięcej uczymy się od dzieci, kiedy jeszcze jesteśmy rodzicami. Czy później, jako dziadkowie, też? Tak, jeśli jesteśmy otwarci, to na pewno. Czego się uczymy? Chyba przede wszystkim innego patrzenia na rzeczywistość. Tutaj potrzebna nam jest pokora, zgoda na to, że nasze wyobrażenia, ambicje i plany są często w rzeczywistości niewiele warte. Jeśli przyznamy z pokorą, że życie dookoła nas jest ciekawsze, bogatsze niż to, jakie w swoim „małym świecie” zakodowaliśmy, to mamy szerszą perspektywę. Tego mogą nas uczyć wnuki. Oczywiście wszystko zależy od nas, dziadków, czy w ogóle chcemy się czegoś nauczyć, czy chcemy być otwarci na rzeczywistość. Niestety, jeśli nie jesteśmy otwarci, to bywa niedobrze.
Ma Pani na myśli sytuację, kiedy dziadkowie zamykają się w świecie swojej młodości i uważają, że nowa rzeczywistość jest zła, że kiedyś było lepiej...?
Mam na myśli sytuację, kiedy my – dziadkowie – mądrzymy się. Kiedy brak nam pokory, kiedy narzucamy naszym dorosłym dzieciom swoją wizję świata i swoje racje, kiedy wychowujemy za nasze dzieci nasze wnuki, a w dodatku jesteśmy krytyczni i tak dalej... – to jest dramat.
A miałam Panią właśnie zapytać, dlaczego starsi ludzie są tak często spychani na margines? Dlaczego młodzi nie chcą korzystać z ich mądrości?
Młodzi ludzie bardzo potrzebują mądrych dziadków! Tylko co to znaczy: mądrych? Mądrych czy przemądrzałych? Otwartych czy zamkniętych? To jest ogromna różnica. Albo rozwijamy się całe życie, od urodzenia aż do śmierci – i ten okres, kiedy jesteśmy dziadkami, to jest okres, kiedy nasz rozwój jest piękny – albo przestajemy się rozwijać.
Uważam, że młodzi ludzie bardzo potrzebują dziadków mądrych, ale nie przemądrzałych
Uważam, że młodzi ludzie bardzo potrzebują dziadków mądrych, ale nie przemądrzałych – chciałabym to mocno podkreślić. Mądrych, kochających, cierpliwych, wspierających i służących dobrą radą, ale wtedy, kiedy ktoś o tę radę prosi, a nie wtedy, kiedy się ją wciska na siłę. To jest zasadnicza różnica. Czas, kiedy ich rolą było wychowywanie, już minął. Teraz ich rolą jest wspierać i wierzyć w to, że ich dzieci są wartościowe, wspaniałe i piękne. Do tego są potrzebni, wręcz niezbędni. To nieprawda, że przestali być swoim dorosłym dzieciom potrzebni. Zawsze są potrzebni. Tylko inaczej. Wspierający, kochający, ufni, mówiący: Synu, świetnie, poradzisz sobie. Będę z tobą, jeżeli tylko mogę. A nie: A mówiłam ci, żebyś tak nie robił! No i co? Znowu? No nie słuchasz . To jest ogromna różnica. Zasadnicza.
Moim zdaniem to nieprawda, że dziadkowie są spychani na margines. Ale każdy dziadek, który będzie się narzucał, będzie spychany na margines.
Nasza rodzina jest bardzo duża, czteropokoleniowa, bo moje rodzeństwo ma już prawnuki, i kiedy się spotykamy, wszyscy się świetnie ze sobą czujemy. Każdy ma swoje miejsce i wszyscy chcą być razem.
To, co mówi Pani o mądrości dziadków, o rozwoju, uczeniu się przez całe życie, to daje do myślenia nam, rodzicom, że powinniśmy zawczasu przygotowywać się do roli mądrych dziadków.
Tak, dlatego uważam, że okres, kiedy dzieci wychodzą z domu, to nie jest okres przeżywania syndromu pustego gniazda, tylko czas na pracę nad sobą, nad związkiem, który – co się często zdarza – wypalił się. Jest to czas pracy nad rozwojem wzajemnych relacji.