Chciałoby się powiedzieć: Byłam na festiwalu filmowym. W tym roku, nie wychodząc z domu, mogłam śledzić na bieżąco przebieg jednego z największych konkursów filmowych w Europie, a nawet dwóch jednocześnie. 20. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty towarzyszył bowiem 11. American Film Festival. Z wiadomych aż nadto względów ogromna część ze 170 konkursowych i pozakonkursowych filmów udostępniona została widzom online . Stowarzyszenie Nowe Horyzonty to ważny punkt na mapie sztuki filmowej – źródło filmów wartościowych, interesujących i niebanalnych artystycznie, choć w przypadku projektów edukacyjnych często wzmaga się moja czujność. Kryją się tu raz po raz mentalne mielizny i ideowe mokradła – jak to w sztuce. Bywa odważnie, kontrowersyjnie, czasem miałko, zawsze jednak co najmniej ładnie i z zaproszeniem do namysłu.
Bywa strasznie, ale i zabawnie. Dzięki Gerdzie i jej zamiłowaniu do opowieści płaszcza i szpady nic tu nie przekracza dziecięcej wytrzymałości.
Z tegorocznej uczty festiwalowej pozostały mi w głowie dwa niezwykle cenne obrazy – ambitne, poważne, poruszające i piękne. Takie, jak lubię. Jeden dla dzieci, drugi dla starszych. Oba ukazują ważne, a zarazem nieludzko trudne momenty europejskiej historii minionego wieku. Choć nie powstały w zamyśle swych twórców jako dwa głosy wchodzące w dialog, to jednak z zetknięcia się tych dwóch opowieści rodzi się ważna refleksja na temat mentalnej i ideowej ewolucji człowieka zamieszkującego bliski nam skrawek globu.
A zatem – dzieci przodem! Wszyscy za jednego (2020) norweskiej reżyserki Johanne Helgeland to subtelnie nawiązująca do słynnej powieści Aleksandra Dumas historia czworga dzieci.
Gerda i Otto są rodzeństwem. Żyją w małym norweskim miasteczku, w kraju targanym zawieruchą II wojny światowej. Jest grudzień 1942 roku. Dziesięcioletnia Gerda w błękitnym fartuchu mamy, spływającym jej z ramion, mierzy się w pobliskim lesie z podłymi wyimaginowanymi kreaturami, nie znającymi, co to cześć i honor. Z drewnianą szpadą w dłoni toczy bohaterskie pojedynki i służy swym ramieniem słabym i bezbronnym. Jej starszy brat to umysł praktyczny i konkretny. Wyobraźnię ma znacznie skromniejszą, co sprawia, że doskwiera mu mocno samotność. Jego najlepsi koledzy czas spędzają na zbiórkach organizowanych w miasteczku przez norweskich nacjonalistów. Jest tam suto, wesoło, gromadnie, a nad wszystkim unosi się poczucie czystej norweskiej siły, która sprawia, że Ottonowi łatwiej zapomnieć o głodzie, chłodzie i strachu. Podobają mu się panowie w mundurach, eleganccy, pewni siebie i swobodni. Nie to, co rodzice Ottona – czujni, nieufni, mówiący często szeptem i zagadkami, przynoszący na wigilijną ucztę nędzną rybę w gazecie... I surowo zabraniający znajomości z nazistami. Gdy pewnej nocy policjanci aresztują rodziców, ci raz jeszcze przemówią zagadką: Gerda i Otto mają odnaleźć w piwnicy prezenty gwiazdkowe i z nimi wyruszyć do cioci, z którą spędzą Święta.