
fot. Magda Lisak
Wyobraźcie sobie jakikolwiek pomysł na działania praktyczne czy manualne. Prawie na pewno znajdziecie go w Internecie. Roi się tam od filmików, instrukcji, przepisów w stylu DIY i wzorów. Wydaje się, że żyjemy w czasach istnego raju zarówno dla rzemiosła artystycznego, jak i dłubania domowego. I choć pełno w tym kiczu, bardzo się z tego cieszę – nie tylko dlatego, że jestem zapaloną fanką twórczych działań, lecz także dlatego, że nasz mózg wtedy wręcz rozkwita i jest w doskonałej kondycji.
Pamiętajmy, że swobodny rozwój idzie w parze z prawdziwą fascynacją. Na ćwiczenie staranności, konceptu oraz formy często przychodzi czas później.
Czyżby nasze babcie już o tym wiedziały? Podczas gdy dla nich prace manualne stanowiły część życia, dla naszych mam były raczej staroświeckim spędzaniem czasu, zaś dla naszego pokolenia handmade stał się trendy . Okazuje się, że niezależnie, czy przecieramy szlaki nowych technik, czy lubimy odwzorowywać wykonane przez innych prace, nasz mózg dostaje życiodajny zastrzyk energii. Naukowcy porównują wpływ prac manualnych na mózg do wpływu ćwiczeń fizycznych na zdrowie całego ciała. Badania pokazują, że wszelkie robótki, gra na instrumencie czy majsterkowanie przyczyniają się do ciągłej rewitalizacji mózgu, chroniąc go przed skutkami starości, powstrzymując demencję starczą i inne choroby starcze. Wydaje się to ważne w dzisiejszych czasach, gdy coraz mniej pracujemy fizycznie, lubimy natomiast wykorzystywać czyjś potencjał i – tłumacząc się brakiem czasu na przyziemne sprawy – szukać gotowców.