Moja przygoda z własnymi wyrobami zaczęła się po trzecim porodzie. Nie był to jakiś przemyślany, zaplanowany projekt. To była po prostu potrzeba chwili.
Nasz najstarszy syn, Janek, od pierwszych dni życia wymagał rehabilitacji. Tam, gdzie mieszkaliśmy nasze życie było uporządkowane i dostosowane do rytmu potrzeb Janka. Jednak po trzecim porodzie przyszedł czas, w którym musieliśmy się przeprowadzić. Nowe otoczenie, nowa rzeczywistość, brak terapii dla Janka w nowym miejscu… W cichości serca marzyłam o pracy z domu, by być z dzieciakami. Marzyłam o tym, że kiedyś będą w edukacji domowej, ucząc się własnym rytmem, zgodnie ze swoimi potrzebami.