Był maj. W pokoju nauczycielskim kręciło się już znacznie mniej osób. Pani od biologii (to ja) była na urlopie, gdyż uczennice zdały tegoroczne egzaminy z tegoż przedmiotu w pierwszej kolejności. Wakacyjne zadanie, jakie pozostawiła dziewczynkom nauczycielka, to ćwiczenie rozpoznawania drzew przez całe lato. Pani od historii (to poniekąd też ja) również pojawiała się już rzadziej. Pani od geografii (to ja!) kontrolowała z doskoku przygotowania do egzaminu najstarszej uczennicy, a z młodszą osobiście prowadziła lekcje powtórkowe. Niestety, wciąż ujawniały się na nich pewne braki w wiedzy podopiecznej, dlatego teraz siedziała zasępiona nad atlasem i podręcznikiem. Tak zastała ją pani od muzyki (to zawsze ja!), która właśnie skończyła stroić skrzypce najmłodszej uczennicy.
– Czy coś się stało? – zapytała z troską. W tle rozpoczęły się znajome, niepewne pociągnięcia smyczka. Gdzieś niedaleko zaczął ujadać pies. Trudno powiedzieć, czy płakał, czy próbował wtórować.
– Wie pani... potrzebuję chyba pomocy... Jakiegoś pomysłu... – Pani od geografii mimo wszystko potrafiła pozostać skupiona na swojej dziedzinie. – Uczennica klasy piątej powinna umieć opowiedzieć o każdym z pasów krajobrazowych Polski. Jakoś jej to nie idzie, wszystko się dziecku miesza. Żeby pani słyszała, co dziś opowiadała o Wyżynie Śląskiej... Normalnie każdy by marzył, żeby tam zamieszkać i oddychać tamtejszym powietrzem! No nie ten pas jej się w głowie otworzył. A to jednak trochę jest do opowiedzenia. Rzeźba terenu, rodzaj gleby, skał, charakterystyczna roślinność i fauna, elementy działalności człowieka i jeszcze te wszystkie atrakcje turystyczne.
– To może plakaty?