
Widok tych pełnych blasku oczu i radosnych twarzy na długo zostanie w naszych sercach.
Dla naszej rodziny ostatnich kilka miesięcy było przepełnionych nowymi dobrymi doświadczeniami i wieloma niespodziankami. Pierwszy rok w edukacji domowej naszego najstarszego syna Tymoteusza, który właśnie zakończył 2 klasę szkoły podstawowej. Wraz z decyzją o ED zakiełkowała w nas myśl o przygotowaniu Tymka do Pierwszej Komunii Świętej. Byliśmy pewni, że naturalnym miejscem do tego powinna być rodzina, że cała otoczka, która powstała wokół tego pięknego dnia, zamiast go upiększyć odciąga uwagę i myśli od Jezusa Eucharystycznego, który właśnie ma przyjść po raz pierwszy do serc naszych dzieciaków. Bo czy naprawdę krój dziewczęcej „alby” (czasem z alby zostaje tylko nazwa...) albo kolor chłopięcych garniturów są tak ważne w tym dniu? Czy rzeczywiście idealnie przebiegająca liturgia poprzedzona godzinami prób sprawi, że ta Pierwsza Komunia Święta będzie pełniej przeżyta? Czy dyskusje dzieci, co chciałyby dostać w prezencie, nie przysłaniają tego długo oczekiwanego momentu? Wciąż pojawiała się myśl, czy ktoś jeszcze ma takie pragnienie... Może ktoś zechce nas wesprzeć, pomóc wejść na tę drogę? Odpowiedź przyszła na wiosennym spotkaniu w Koszarawie. Słowa ojca Przem- ka i Oli: „My nie przygotowujemy do Pierwszej Komunii Świętej i sakramentu pokuty, my wspieramy rodziców w przygotowaniu ich dzieci” były początkiem jednej ze ścieżek, na którą weszliśmy jesienią.