– Mamo, dostałaś jedynkę z rozprawki! – zawołała od progu licealistka, rzucając plecak do swojego pokoju niczym kulę na kręgielni. Od razu zasiadła do stołu zwąchawszy, że będą naleśniki z pieczarkami.
– Ja? Jedynkę? – Smoczyca zdziwiła się, unosząc wszyyyystkie brwi. Najwyżej uniesione miała głowa pani od polskiego z edukacji domowej. Licealistka co prawda edukację domową skończyła, ale, po pierwsze, przez lata polski miała właśnie ze Smoczycą, a, po drugie, w edukacji domowej nadal pozostawała piątoklasistka. Więc to było dość znaczące dla Smoczycy „dostać – niejako – jedynkę”.
– No a kto mi pomagał pisać? Ty! Kto mi tłumaczył, jak pisać rozprawkę? No ty! I kto ją sprawdzał przed oddaniem w szkole? Ty! Powiedziałaś, że jest ok. Ok to przynajmniej ocena dostateczna – licealistka trajkotała, ale chyba za bardzo się tą jedynką nie przejęła. Gorzej. Zupełnie nie czuła, że to ocena jej pracy. Najwyraźniej autorstwo w pełni przypisała Smoczycy.