Ostatnie trzy miesiące ubiegłego roku udało nam się spędzić na uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych i Holandii. Co ciekawe, na naukę nie wydaliśmy ani grosza. „Coś tu nie gra” – powiecie mi. I macie rację! To, co charakteryzowało podane przeze mnie możliwości nauki na najbardziej znanych uniwersytetach, to fakt, że nie zaliczaliśmy całego roku, a jedynie braliśmy udział w pojedynczych kursach. Korzystając z podanych przeze mnie propozycji platform – takich jak Coursea czy edX – nie ma możliwości aplikowania na całe kierunki, jest za to opcja wybrania konkretnych tematów, które chcemy zgłębiać. Dobra wiadomość jest taka, że ma się to w niedalekiej przyszłości zmienić. Zła? Powiecie: „co to za studiowanie!”.
To dzisiaj może prawo?
A ja śpieszę z odpowiedzią. Tak jak nurek zaczyna od treningów w basenie, jak dziecko zaczyna uczyć się chodzić, trzymając się rodzica za rękę, jak przyszły kierowca rozpoczyna przygodę za kółkiem zazwyczaj na jakimś podmiejskim parkingu, tak i osoba, która chce zacząć studiować przez Internet, nie powinna od razu rzucać się na głęboką wodę. Najpierw język angielski, potem pojedyncze kursy i przedmioty, a później… The Open University. Ta platforma to obowiązkowa pozycja dla każdego, kto studiowanie przez Internet traktuje trochę poważniej i jest w stanie wydać na swoją edukację pieniądze… i to wcale niemałe. Ale po kolei.
The Open University oferuje studia licencjackie, magisterskie oraz podyplomowe. To nie koniec. Możemy aplikować nawet na studia MBA (Master of Business Administration), nie wychodząc z domu. Brzmi pięknie? Przejdźmy zatem do kierunków, na jakie możemy aplikować. Po wejściu w zakładkę „View our courses” wyświetli nam się 19 tematów, według których uporządkowane są poszczególne kierunki studiów. Wśród nich nie znajdziemy żadnych fajerwerków, za to ukażą nam się tradycyjne tematy, takie jak sztuka, architektura, ekonomia, informatyka czy prawo. Jesteście ciekawi, co kryje się pod tymi hasłami? Dla przykładu weźmy prawo. Taki to teraz modny kierunek, że nie byłbym sobą, pomijając go podczas testów nowej platformy! Klikam w „Law”, trochę się boję. Dla otuchy powtarzam sobie, że przecież nigdy bym nie zdradził ekonomii dla prawa i że robię to wszystko tylko dla czytelników „Kredy”. Tego się trzymajmy. Udało się! Moim oczom ukazało się kilka możliwości studiowania prawa. Mam do wyboru cztery kierunki studiów licencjackich, dwa podyplomowych oraz aż trzy magisterskich. Nie powiem, magisterka „Crime and Justice” bardzo mnie kusi, ale uważam, że lepiej przetestować działanie TOU (The Open University – przyp. red.) na czymś nieco prostszym.
Mój wybór padł na studia licencjackie Bachelor of Laws. Z opisu kierunku można domyślić się, że będzie ciekawie. Konkretna wiedza, potrzebna do lepszego zrozumienia, co stoi za pięknymi słowami „zbrodnia”, „prawo” czy „sprawiedliwość”. Ale to dopiero początek. Zapisując się na ten kierunek, mam możliwość zdobycia praktycznego doświadczenia dzięki online law clinic . Do tej pory studiując przez Internet, nie spotkałem się jeszcze z możliwością zdobycia praktycznych umiejętności. No dobrze, ale teraz trochę o samym kursie. W trakcie studiowania musimy zdobyć określoną liczbę Credits , w tym przypadku jest to 360 Credits , a jeden Credit jest odpowiednikiem 10 godzin studiowania. Studia składają się z kilku modułów, po ukończeniu których otrzymujemy właśnie wspomniane wyżej wynagrodzenie w postaci punktów.