Tomek jest uczniem jednego z liceów. Kiedy zaczynamy rozmowę, jest uśmiechnięty i nic nie wskazuje, że może mieć kłopot. Ma kolegów, którzy go lubią, w jego domu niczego nie brakuje. Tylko z jakiegoś powodu niedawno opuścił się w nauce. W sumie nic strasznego – nie ma zagrożeń, a kto powiedział, że przez cały czas trzeba zbierać piątki. Niby nikt, ale z doświadczenia wiem, że nagły spadek wyników w nauce bywa sygnałem czegoś niepokojącego. Dopytuję o zmiany w samopoczuciu i trudności pozaszkolne. Tomek mówi, że w szkole jest ciśnienie. Dużo zadań, konkursy, wyśrubowane kryteria zaliczeń. Nie daje rady, chyba coś z nim nie tak. Pytam o przeszłość, jak to było, zanim poszedł do liceum. Był radosnym chłopakiem, interesował się starymi samochodami, lubił spotykać się z kolegami, był zawsze duszą towarzystwa. – Jak jest teraz? – pytam. – Niewiele mnie interesuje, ciągle jestem zmęczony. Z kolegami się spotkam, ale nie mówię już tyle co kiedyś, rzadziej się wygłupiam. Na nauce nie potrafię się skupić, uczę się tylko, żeby zdać. – Interesują cię jakieś przedmioty? – Nie.
Jak wynika z przeprowadzonych przez Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie badań z udziałem 9 tys. dzieci w wieku 6-17 lat, ze 142 szkół, historia Tomka to nie jest wyjątek. Zresztą Tomek nie jest prawdziwą osobą. Jest postacią, którą wymyśliłem na potrzeby niniejszego artykułu. Jego historia to opowieści wielu młodych ludzi. Pochodzą z różnych domów, chodzą do różnych szkół. Łączy ich jedno: mają za dużo obciążeń. Ich edukacja to wymagania, obowiązki, oczekiwania i porażki. I jeszcze coś: poczucie, że są sami ze swoimi problemami. Badania IPiN pokazały, że podobne problemy może mieć nawet 73% dzieci. Zostały one określone jako „syndrom wypalenia uczniowskiego”. Jego przyczyną jest doświadczanie długotrwałego stresu, objawy to spadek motywacji i samooceny. Uczeń dotknięty wypaleniem traci entuzjazm do nauki, czuje się przepracowany i niedoceniony. Warto dodać, że termin „wypalenie uczniowskie” jest dość nowy. Do tej pory hasło „wypalenie” było zarezerwowane dla osób, które już jakiś czas wykonują obciążającą emocjonalnie pracę. Dlaczego zatem pojawił się teraz? Jest coraz więcej obowiązków i stresu, a coraz mniej czasu na pobycie razem? A może zwiększa się wrażliwość na problemy młodych ludzi, zaś „wypalenie” okazuje się tym, co kiedyś zdarzało się nam brać za lenistwo? Pewnie jedno i drugie. Jest jednak jeszcze jedna statystyka, która nie daje spokoju. Z publikowanych przez fundację Dzieci Niczyje danych dot. samobójstw wynika, że w ostatnich latach Polska znalazła się na drugim (po Niemczech) miejscu w Europie pod względem liczby samobójstw osób nieletnich. Szczególnie niepokojący wydaje się drastyczny wzrost prób samobójczych wśród dzieci w wieku 7-12 lat. Jak wynika ze statystyk Komendy Głównej Policji, w 2018 roku prób takich było 26, natomiast w 2019 – już 46. O rosnącej liczbie prób samobójczych można mówić także w przypadku nastolatków z grupy wiekowej 13-18 lat. Raporty z badań prowadzonych w ostatnich latach przez Najwyższą Izbę Kontroli oraz psychologów wskazują, że przyczyną tego niepokojącego zjawiska są między innymi przeładowanie dzieci zajęciami i bodźcami, niewystarczająca ilość czasu wolnego, a także brak wsparcia ze strony rodziców.
Nie ulega zatem wątpliwości, że zarówno do uczniowskiego wypalenia, jak i samobójstw wśród osób nieletnich przyczynia się stres. Jest to specyficzny rodzaj stresu, w obliczu którego młody człowiek czuje się bezradny, a wsparcie ze strony ważnych osób jest niewystarczające.
Czym jest stres?
Żeby zrozumieć, dlaczego dochodzi do uczniowskiego wypalenia, musimy zastanowić się nad tym, czym właściwie jest stres. Czy rzeczywiście jest taki szkodliwy? Jeżeli tak, to dlaczego jeszcze nie opracowano nań leku, a sam stres nie został nazwany chorobą? Odpowiedź jest oczywista – stres jest mechanizmem, który utrzymuje nas przy życiu, jest nam potrzebny. Mało tego, może być naszym sprzymierzeńcem! Złą sławę zawdzięcza zaś temu, że są sytuacje, w których może wyrządzić naprawdę sporo szkód.
Wróćmy do pytania, czym jest stres. Zanim spróbujemy go zdefiniować, musimy zrozumieć jeszcze jedno ważne pojęcie. Tym pojęciem jest homeostaza. Wprowadził je w 1932 roku amerykański fizjolog, neurolog i psycholog, Walter Cannon – jeden z najwybitniejszych badaczy takich zjawisk, jak stres, emocje i właśnie homeostaza. Jego zdaniem homeostaza to utrzymywanie przez organizm względnie stałych parametrów środowiska wewnętrznego, jak temperatura, stężenie niektórych substancji we krwi czy masa ciała. Jak wiemy, znaczne odchylenie od normy któregoś z wymienionych parametrów może oznaczać zagrożenie życia, a nawet śmierć. Żeby przetrwać, nasz organizm musi utrzymywać temperaturę ok. 36,6C◦, choć temperatura otoczenia nieustannie się zmienia. Poziom różnych substancji we krwi musi być podobny, pomimo że właściciel organizmu może uprawiać wysoce nieregularny tryb życia – mam na myśli sen, jedzenie i aktywność fizyczną. Sami widzimy, że sprawa utrzymywania homeostazy wcale nie jest taka prosta i musi istnieć jakiś sprytny mechanizm, który to umożliwia. Dużo światła rzuciły badania innego zasłużonego uczonego – pochodzącego z Węgier, a pracującego w Kanadzie lekarza – Hansa Selyego. Interesowało go, co dzieje się w organizmie, jeżeli wprowadzi się go w warunki, które znacznie odstają od normalnych. Żeby się tego dowiedzieć, poddawał szczury działaniu niskiej i wysokiej temperatury, a także drażniących substancji. Zaobserwował, że we wszystkich tych warunkach szczury reagowały podobnie, zarówno jeżeli chodzi o zachowanie, jak i na poziomie fizjologicznym. W organizmie zwierząt uruchamiał się charakterystyczny zespół reakcji, których celem było przywrócenie normalnego trybu funkcjonowania, zaburzonego wcześniej przez eksperymenty Selyego. Tak też Selye odkrył mechanizm umożliwiający organizmowi odzyskanie homeostazy i nazwał go stresem. Selye prowadził swoje badania w pierwszej połowie XX wieku, ale wiele jego obserwacji na temat przebiegu reakcji stresowej oraz związków pomiędzy stresem a zdrowiem pozostaje aktualnych.
Co mają wspólnego homeostaza i badania na szczurach z uczniowskim stresem? Jak się okazało, zjawisko stresu działa u ludzi w zasadzie podobnie jak u szczurów. Obejmuje szereg zmian w organizmie, które mają podobny przebieg, niezależnie od tego, co wywołało stres, a ich celem jest przywrócenie homeostazy. Zgodnie z założeniami Selyego do wywołania stresu wystarczy każda zmiana w środowisku wewnętrznym lub zewnętrznym, która w jakiś istotny sposób narusza homeostazę. Taką zmianę nazywamy stresorem i – zgodnie z prostym podziałem przyjętym w psychologii – wyróżniamy stresory fizjologiczne i psychologiczne. Do tych pierwszych możemy zaliczyć zmiany temperatury, brak pożywienia lub infekcje. Te drugie oddziałują na nasz organizm za pośrednictwem psychiki i należą do nich konflikty, sprawdziany, problemy rodzinne, zawodowe i wiele innych. Co zatem wspólnego mają badania Selyego ze stresem ucznia? Otóż konflikty lub sprawdziany są stresorami. Naruszają homeostazę, ponieważ bez uporania się z nimi dalsza nauka czy kontakty rówieśnicze się skomplikują. Do poradzenia sobie z nimi, a w efekcie – do przywrócenia homeostazy, konieczna jest dodatkowa mobilizacja, którą zapewnia stres.
Kiedy na studiach zapoznałem się z badaniami Selyego, zafascynowało mnie, że tak zróżnicowane stresory, jak zatrucie i sprawdzian z fizyki, mogą wywołać reakcję stresową o podobnym przebiegu. Kiedy zacząłem interesować się mózgiem, jego budową i działaniem, fenomen ten stał się dla mnie jaśniejszy. Odpowiedź mieści się w głębi mózgu, a ściślej mówiąc w położonej tam strukturze zwanej podwzgórzem. Jest to struktura o kluczowym znaczeniu dla regulacji wielu funkcji życiowych, a także przebiegu reakcji stresowej. Żeby ułatwić zrozumienie funkcji podwzgórza, porównam je do termostatu. Zadaniem tego urządzenia jest zapewnianie stałej temperatury w pomieszczeniu. Analogicznie: podwzgórze odpowiada m.in. za regulację temperatury ciała, snu i wydzielania hormonów. Co ważne, podwzgórze odbiera informacje z wielu narządów naszego organizmu, zmysłów, a także części mózgu odpowiadających za emocje i ocenę sytuacji. Jeżeli z któregokolwiek z tych obszarów otrzyma informację o znacznym zachwianiu normalnego trybu funkcjonowania, uruchamia szereg procesów, które tworzą reakcję stresową.
W ramach reakcji stresowej występują trzy fazy.
FAZA ALARMOWA Kiedy podwzgórze wykryje zagrożenie homeostazy, uruchamia się część autonomicznego układu nerwowego – układ współczulny. Jego zadaniem jest mobilizacja organizmu w nadzwyczajnych sytuacjach. Taką sytuacją może być zagrożenie, kiedy musimy być maksymalnie zdolni do walki lub ucieczki. Dzieje się tak dzięki wydzielanym przez nadnercza hormonom – adrenalinie i noradrenalinie. Powodują one przyspieszenie bicia serca oraz zapewniają, że krew trafia tam, gdzie jest w tym momencie najbardziej potrzebna – do mięśni szkieletowych i mózgu. Stymulują też wątrobę do produkcji większej ilości glukozy, co zapewnia organizmowi bardzo cenną w tej sytuacji energię. Noradrenalina wydzielana jest także w mózgu, gdzie pełni rolę jednego z neuroprzekaźników – substancji umożliwiających komunikację między neuronami. Odpowiedzialna jest za wzrost ogólnej czujności. Innym neuroprzekaźnikiem, którego aktywność wzrasta w trakcie stresu, jest dopamina. Prowadzi to do pobudzenia emocjonalnego, wzrostu motywacji do działania, poprawy koncentracji uwagi i zdolności uczenia się. Jeżeli zagrożenie nie mija, podwzgórze uruchamia kolejne struktury, wchodzące w skład tzw. „osi podwzgórze-przysadka-nadnercza”, czego efektem jest wydzielanie przez nadnercza kortyzolu. Kortyzol to hormon, którego zadaniem jest podtrzymanie organizmu w stanie pobudzenia, m.in. poprzez dalsze zwiększanie dostępności glukozy. Kortyzol przekracza także barierę krew-mózg i kiedy trafia do mózgu, działa hamująco na podwzgórze, w wyniku czego reakcja stresowa powinna wygasnąć. Dzieje się tak, kiedy stresor przestał działać – wówczas organizm stopniowo powraca do normalnego trybu działania.
FAZA ODPORNOŚCI Jeżeli jednak zagrożenie nie mija, organizm musi przystosować się do życia ze stresem. Dzieje się tak w przypadku długotrwałego przeciążenia obowiązkami, kiedy cały semestr jest stresujący, występują trwałe konflikty z rówieśnikami czy problemy rodzinne. Stan początkowego, silnego pobudzenia wprawdzie mija, ponieważ organizm musi częściowo powrócić do normalnego trybu funkcjonowania. Poziom hormonów i neuroprzekaźników pozostaje jednak podwyższony. Miejsce początkowego pobudzenia zajmują nerwowość, wzrost niepokoju i problemy z koncentracją.
FAZA WYCZERPANIA Jeżeli faza odporności się przedłuża, pojawia się faza wyczerpania. Właśnie tutaj należałoby zlokalizować moment, w którym pojawia się wypalenie uczniowskie. Różne procesy, które wcześniej powodowały wzrost wydolności organizmu, stają się szkodliwe. Adrenalina sprawia, że utrzymuje się wzrost ciśnienia krwi, a kortyzol osłabia odporność organizmu. Długotrwałe utrzymywanie się podwyższonego poziomu kortyzolu działa szkodliwie na mózg, a w szczególności hipokamp, czyli strukturę odgrywającą kluczową rolę w utrwalaniu wspomnień, a zatem – w uczeniu się. Badania wykazały, że, w zależności od czasu utrzymywania się stresu, wpływ kortyzolu na hipokamp, a tym samym na zdolność zapamiętywania nowych informacji, może być przejściowy bądź trwały. Długotrwałe rozregulowanie poziomu neuroprzekaźników prowadzi do wahań nastroju, problemów z pamięcią, spadku energii i zainteresowań oraz obniżenia samooceny. Wystąpienie fazy wyczerpania wiąże się z podwyższonym ryzykiem depresji, zaburzeń lękowych i innych chorób psychicznych.
Jak wynika z powyższych informacji, stres może być naszym sprzymierzeńcem. W fazie alarmowej motywuje bowiem do przezwyciężania trudności, dostarcza energii i poprawia wydajność intelektualną. Gdyby nie stres, nie mielibyśmy motywacji do poszerzania umiejętności czy wymyślania twórczych sposobów rozwiązania różnych problemów. Jak się jednak przekonaliśmy, długotrwały stres może przynosić bardzo niekorzystne skutki.
Badania pokazują, że ryzyko wystąpienia negatywnych konsekwencji długotrwałego stresu dla zdrowia psychicznego jest wyższe w okresach, kiedy w mózgu zachodzą ważne zmiany rozwojowe, a więc w dzieciństwie i adolescencji. Szczególnie niebezpieczne pod tym względem mogą być regularne niepowodzenia w radzeniu sobie ze stresującymi sytuacjami. Prowadzi to często do wypalenia uczniowskiego, a w dalszej perspektywie – zjawiska wyuczonej bezradności. Osoba, u której ono występuje, nie wierzy, że może wpłynąć na trudne sytuacje pojawiające się w jej życiu, dlatego rezygnuje z prób ich zmiany. Wyuczona bezradność powoduje obniżenie samooceny oraz zaufania we własne możliwości. Wiąże się z wyższym ryzykiem wystąpienia depresji i samobójstw. Osoby, które podejmują próby samobójcze, mają poczucie, że znajdują się w trudnej sytuacji, z której nie ma wyjścia. W przypadku dzieci mogą to być konflikty i przemoc w rodzinie, poczucie, że nie spełnia się wygórowanych oczekiwań dorosłych, doświadczanie przemocy i wykluczenia ze strony rówieśników, także w cyberprzestrzeni (która dla dorosłych bywa niedostępna). U dziecka narasta wówczas poczucie osamotnienia w obliczu problemu i jedynym jego rozwiązaniem wydaje się pozbawienie się życia.
Podjęcie przez dziecko próby samobójczej często, choć nie zawsze, poprzedza pojawienie się depresji. Do jej objawów należą spadek nastroju, motywacji i samooceny. Cierpiące na depresję dziecko traci chęć do wykonywania obowiązków szkolnych, a także realizowania swoich pasji, zainteresowań czy innych rzeczy, które dotychczas sprawiały mu przyjemność. Może niechętnie spotykać się ze znajomymi oraz podejmować rozmowy z członkami rodziny. Z jego ust mogą padać negatywne komentarze na swój temat, jak: „Do niczego się nie nadaję”, „Lepiej, żeby mnie nie było”, „Jestem beznadziejny/a”. Do powyższych objawów mogą dołączyć problemy ze spaniem, spadek apetytu oraz trudności ze skupieniem uwagi. Znakiem ostrzegawczym występowania problemów emocjonalnych u dziecka są zawsze spadek ocen w szkole, częstsze nieobecności na lekcjach, nasilenie dolegliwości somatycznych (jak bóle brzucha czy głowy) oraz pojawiające się nagle problemy z zachowaniem. O wyższym ryzyku popełnienia samobójstwa przez dziecko świadczyć mogą, oprócz powyższych objawów, wypowiedzi, sygnalizujące zniechęcenie do życia oraz zamiar pozbawienia się go.
W zapobieganiu negatywnym skutkom długotrwałego stresu niezwykle ważne jest wsparcie ze strony ważnych dla dziecka osób. Może ono przybierać różne formy. Najważniejszą z nich jest wsparcie emocjonalne, polegające na wspólnym spędzeniu czasu, poświęceniu uwagi i zakomunikowaniu, że problem dziecka jest dla nas ważny. Samo autentyczne zainteresowanie problemem ze strony rodzica (lub innej ważnej osoby) jest dla dziecka komunikatem, że nie jest samo w tej trudnej sytuacji. Cenne może się okazać także wsparcie instrumentalne polegające na wspólnym zastanowieniu się nad sposobem rozwiązania problemu. Dzięki tym formom wsparcia dziecko uzyskuje poczucie kontroli nad problemem oraz niezwykle ważną nadzieję, że jest on do rozwiązania. Te formy pomocy zwiększają szansę, że dziecko poradzi sobie ze stresującą sytuacją, zyskując ważne doświadczenie, które będzie mogło wykorzystać w przyszłości.