
Zacznę od kilku słów o autorze, choć naprawdę trudno streścić esencjonalnie jego życie zwłaszcza, że wielokrotnie miałam okazję z nim rozmawiać i za każdym razem mówił o sobie coś jeszcze, coś nowego. Wydawnictwo podjęło się takiej próby streszczenia jego historii. Z tyłu na okładce możemy przeczytać: Roman Zięba – wychowany w ateistycznej rodzinie, po przerwanych studiach medycznych wyjeżdża na daleki wschód, gdzie zostaje przemytnikiem złota, pieniędzy i ludzi oraz mistrzem kłamstwa i kamuflażu. Po powrocie do Polski zakłada rodzinę i zaczyna rozwijać karierę w amerykańskiej korporacji. Zostaje specjalistą od sukcesu: kierownikiem projektów, coachem i trenerem technik wpływu. Aresztowany nagle za przestępstwa sprzed lat, traci wszystko: rodzinę, dom i moralne prawo do wykonywania zawodu. W jednym z kościołów we Włoszech spotyka wschodnie ikony – milczące „znaki prowadzące”. One stają się drogowskazem w jego wędrówce w poszukiwaniu sensu i celu życia.
Krzyż Ameryki to dziennik pieszej wędrówki przez Stany Zjednoczone. Roman szedł z zachodu na wschód. Jego przyjaciel – z północy na południe. Kreślili stopami znak krzyża. Nie jest to jednak książka tylko dla osób wierzących. To powieść drogi, na której Roman spotykał bardzo różnych ludzi, przedstawicieli wielu społeczności i różnych wyznań. Przytacza niezwykłe rozmowy. To była trudna i daleka droga przez pustkowia, przez miasteczka i miasta. Indianie, Amisze, Mormoni, bezdomni, zakonnicy, farmerzy, rodziny – zaskakujące spotkania. Namiot pod rozgwieżdżonym niebem, burze na prerii, gwizdek na pumy w kieszeni, spotkania z dziką przyrodą, aniołami, dni i noce sam na sam z Bogiem.