Listopad to nostalgiczny miesiąc. Aura za oknem sprzyja zadumie, słońce na niebie gości coraz krócej i dyskretniej, a przez skórę wszyscy czują, że do przesilenia jeszcze daleko, jeszcze przez dłuższą chwilę będzie tylko gorzej... Na obrazy natury nakładają się wizyty na cmentarzach i wspomnienia o bliskich zmarłych. Nawet w bardzo krótkim życiu może być już sporo śmierci – ukochana babcia, może młodsze, nienarodzone jeszcze rodzeństwo, wujek, który przestał nagle przyjeżdżać na imieniny babci. A czasem to tylko chomik, ptaszek, rybka – jakże banalna sprawa, choć często równie trudna do przyjęcia dla małego człowieka.
W tym niełatwym kontekście chciałabym zaprosić Czytelników do obejrzenia z dziećmi dwóch filmów, które mogą być zachętą i nieocenioną pomocą w rozmowach o śmierci. Jeden z nich jest pogodny, a drugi piękny.
Chłopiec i wilk (2019, reż. Adrià Garcia) to owoc współpracy twórców trzech niezwykłych animacji: Trio z Belleville (2003), Nocturny (2007) oraz akwarelowego Ernesta i Celestyny (2012). Fabuła filmu – nieskomplikowana i przedstawiona w mocno komediowy, w stylu francuskim, sposób – przybliża nam wakacyjną wizytę dziewięcioletniego Hugo u nieznanej mu dotąd bliżej babci. Z okazji jej 80. urodzin do rodzinnego domu, oprócz chłopca i jego taty, zjeżdżają się również pozostali trzej wujowie z rodzinami. W bajecznej i sielskiej aurze oceanu i plaży, pełnego zakamarków i wspomnień starego domu, tajemniczego lasu i pysznie pachnących babeczek z piekarni południowo-francuskiego miasteczka mały Hugo poznaje swoją niebanalną rodzinę „po mieczu”. Jądrem tej opowieści jest oczywiście babcia Sara (w tej roli znana z filmów Almodóvara Carmen Maura). „Stara, ale nie nudna”, jak mówi sama o sobie. Polskie dialogi w uszach dorosłego brzmią tu niestety jak wpisy do sztambucha pensjonarki – niemal każde zdanie pretenduje do quasi-mądrościowej maksymy. Trąci ta narracja myszką, ale ma też swoje znaczenie. Dla babci to wszak ostatnia chwila, by przekazać wnukom życiową mądrość. Niewiele pozostało jej życia. Z tego powodu chce raz jeszcze znaleźć się wśród dzieci i wnuków zebranych wokół niej. Skupiona jest przede wszystkim na tym, by przygotować bliskich do rozstania. Umierając, chce im w tej ostatniej lekcji ukazać urodę i wartość życia. Swoje odejście ubiera w baśniową opowieść o tajemniczym wilku, który – raz darowawszy jej życie – wkrótce przyjdzie, by, zgodnie z obopólną umową, zabrać ją ze sobą już na zawsze.
Zapowiedź ta budzi w dzieciach naturalny sprzeciw – powstaje niesamowity plan, jak pochwycić i unieszkodliwić wilka...
Nie ma w tej historii bezradności ani cierpienia. Nie ma samotności ani buntu. Śmierć ubrana w futro wilka trwoży i przeraża, jednak wygląda na to, że babcia Sara jest z wilkiem zaprzyjaźniona. A on, choć nieoswojony i groźny, jest też mądry i łagodny. Oboje rozbrajają strach, oswajają smutek. Ukazują niełatwe piękno harmonii życia i śmierci. Sara odchodzi na zawsze i w nieznane, ale – niczym biblijny Abraham – jest „syta życia”. W dodatku nie opuszcza jej przeczucie czegoś niezwykłego, co kryje się za zasłoną tajemnicy śmierci. I ta perspektywa zdaje się rozgaszczać w sercach jej najbliższych jako swoisty zadatek na ich przyszłe umieranie.
Śmierć ubrana w futro wilka trwoży i przeraża, jednak wygląda na to, że babcia Sara jest z wilkiem zaprzyjaźniona.