W 1994 roku fotograf Peter Menzel zjechał prawie cały świat, robiąc zdjęcia rodzinom z różnych krajów. Projekt był zdecydowanie nietypowy, gdyż ludzie zostali sportretowani na tle własnych domów, w otoczeniu wszystkich rzeczy, które posiadali i zdołali wynieść na zewnątrz. Uderza w tych portretach przepaść pomiędzy zamożnością rodzin z krajów rozwiniętych a stanem posiadania pozostałych. Nie sposób również, po 25 latach od zakończenia projektu, nie myśleć o tym, że prawdopodobnie każdy z nas rozporządza obecnie dużo większą ilością rzeczy niż te najbogatsze „zachodnie” rodziny, które spoglądają ze zdjęć. Czy wyniesienie przed dom wszystkich naszych mebli, sprzętów, zabawek, pamiątek lub drobiazgów byłoby teraz w ogóle możliwe…?
Żyjemy jednak nie tylko pod presją posiadania wszystkiego, co użyteczne i pomocne. Nowym wyzwaniem naszych czasów wydaje się napięty lub wręcz wypełniony ponad miarę grafik zajęć, które podejmujemy my i nasze dzieci. Zjawisko to, niewątpliwie trudniejsze do sfotografowania niż zgromadzone rzeczy, wprowadza w nasze życie ciągły pośpiech. Czy dzieci, patrząc na zagonionych rodziców, same mając tylko chwilę w przelocie między kolejnymi zajęciami, będą chciały i umiały żyć spokojniej? A przecież to właśnie one, szczególnie wrażliwe na chwilę obecną, żyją, nie myśląc wiele o przyszłości. Możemy się tego od nich uczyć, jeśli tylko zechcemy się zatrzymać.
Przepięknym i poruszającym momentem są również święta Bożego Narodzenia, kiedy dziewczynki dostają prezenty: Kubki, cukierki i serduszka – prezentów było więcej niż się spodziewały. Umilkły ze szczęścia. Nic dziwnego, że rodzice mieli wtedy w oczach łzy wzruszenia.
Dziecięcy zachwyt nad teraźniejszością musiał często towarzyszyć Laurze Ingalls Wilder, gdyż jest on często powracającym motywem napisanych przez nią książek. W pierwszym tomie serii Domek na prerii zapisuje myśli głównej bohaterki w taki sposób: