Tak, dzieło Lucasa to Wielka Księga naszej epoki. Ojciec z synem i wnukiem śledzą dziś tę opowieść jako wciąż żywą i inspirującą, bo dotyka ona najbardziej podstawowych pytań, jakie zadaje sobie człowiek. I nawet jeśli ostatnie części galaktycznej opowieści budzą tu i ówdzie głosy rozczarowania, to również i one mówią coś ważnego o nas i naszej kondycji. I możliwe, że jest to prawdziwa przestroga.
A zatem potraktujmy Gwiezdne wojny z powagą i uwagą większą niż ta, z którą zdają się dziś spotykać. Sięgnijmy głębiej, odsuńmy na bok plastikowe miecze świetlne, szkolny worek z Lordem Vaderem, budzik w kształcie R2-D2, niemowlęce body z maską szturmowca i puzzle z Kylo Renem...
Najpierw chronologia. Opowiadanie mitów ma swój rytuał. Nie chodzi w nich o linearną opowieść, ale o ducha mądrości. Gwiezdne wojny to nie opowieść o Republice Galaktycznej ani o Skywalkerach – w ich losach jedynie odbija się prawdziwy bohater: dobro, zło i sposób obchodzenia się z nimi. Dlatego sięgnijmy do samego początku, do tzw. starej trylogii. Bez niej, bez tego przygotowania, weszlibyśmy w opowieść jak hałaśliwi barbarzyńcy.
Pierwsze przesłanie Gwiezdnych wojen brzmi: aby umiejętnie rozpoznawać zło, trzeba dobrze poznać dobro.
Historia Dartha Vadera to Wielka Opowieść o zniewoleniu sobą samym. Ale również o tym, że do ostatniego oddechu jest nadzieja.