Dlaczego w numerze poświęconym metodzie Montessori tak bardzo chciałem napisać o nauczycielu? Czemu nie o dziecku, nie o materiale rozwojowym, zasadach pracy, teorii pedagogicznej? Przecież one też są bardzo ważne i stanowią sedno tej koncepcji. Wynika to stąd, że właśnie on, nauczyciel ma nieść w sobie istotę zamysłu, ma za niego odpowiadać, a także o nim świadczyć. Można uczyć się metody Montessori na wiele sposobów. Najczęściej kończy się kurs, w czasie którego poznaje się dziesiątki, czasem setki instrukcji pracy z kolejnymi pomocami Montessori. Po miesiącu, roku czy dwóch latach słuchania, wpatrywania się w instruujących trenerów, robienia notatek i gromadzenia segregatorów z rysunkami, pytaniami i odpowiedziami, powinno się mieć poczucie, że jest się wykwalifikowanym, przygotowanym nauczycielem Montessori. Niby tak, a jednak... chyba nie do końca.
Ilu z nas, nauczycieli, rodziców kończących kursy lub lekturę podręcznika, gdy staje przed dziećmi w domu, klasie i ma zacząć wreszcie pracować po „montessoriańsku”, czuje się jak dziecko we mgle. Wtedy pojawiają się wątpliwości, zaczynamy zadawać sobie pytania, jak zacząć, jak się w tym odnaleźć, co zrobić, aby dziecko zaczęło pracować, jak to ogarnąć, jak się zachować, jak porozmawiać z uczniem, co ze sobą zrobić... Wtedy też szukamy gwałtownie prostych rozwiązań. Co mówiła instrukcja? Nic nie mówiła. Tu właśnie pojawia się przestrzeń na prawdziwą refleksję i pracę ze sobą jako nauczycielem Montessori. Bo to właśnie my, jako nauczyciele i rodzice, odpowiadamy za przygotowane otoczenie, relację z dzieckiem, atmosferę i dobry klimat pracy.
W artykule tym chciałem się z Państwem podzielić moją refleksją dotyczącą pracy nauczyciela w metodzie Montessori. Opowieść będzie miała bardzo osobisty charakter. Z jednej strony podzielę się tym, co zafascynowało mnie w wizji nauczyciela, którą przedstawiła Maria Montessori, z drugiej zaś opiszę swoją próbę bycia takim nauczycielem. Co ważne, w dużej części mojej pracy nauczycielskiej były to wysiłki obfitujące w porażki. Tym, co chyba najważniejsze, jest pewne pragnienie, marzenie, które rozwijało się we mnie przez 27 lat pracy – wizja, jakim nauczycielem Montessori chciałbym być. Tę tęsknotę w sobie noszę i mam nadzieję, że kilka razy w życiu udało mi się zbliżyć do tego stanu.
Maria Montessori opisując swoją wizję pracy nauczyciela, używa słów i pojęć, jakie wcześniej w opisach zadań tej profesji raczej się nie pojawiały. W swoich pracach pisała, że prowadzący zajęcia powinien być taktowny, rozważny, a jego praca – wielokierunkowa. Wymieniała też czynności, których nie powinien zbyt często robić. Nie powinien, ucząc dzieci, wypowiadać zbyt wielu słów, okazywać surowości, wkładać zbyt dużo energii. Jak to się ma do powszechnego stereotypu wygadanego nauczyciela mającego na wszystko odpowiedź, zalewającego uczniów potokiem instrukcji, komentarzy i poleceń, hiperaktywnego i oczywiście budzącego respekt samą swoją obecnością?
Bardzo interesująco Maria Montessori pisała o tym, co według jej metody jest potrzebne nauczycielowi. (Czytając jej wypowiedzi, powinniśmy oczywiście pamiętać, że pisała je około 100 lat temu). Zaznaczała, że jednym z podstawowych zadań wychowawcy jest mądrość w obserwowaniu. Podkreślała wagę uważnego przyglądania się dziecku. Uwrażliwiała na wyczucie bliskości lub oddalenia się względem ucznia. Za bardzo istotną uważała świadome, przemyślane mówienie i milczenie. Milczenie uznawała za równie ważny element pracy, bez niego nie mogły odpowiednio mocno wybrzmieć nasze wypowiedzi. Co bardzo istotne, akcentowała istotność pewnej kompletności postawy nauczyciela. Oto jedno z najważniejszych zdań, jakie przeczytałem w tekstach Marii Montessori o nauczycielu:
„Musi on nabyć dużej wrażliwości, której do tej pory nie wymagała żadna inna metoda, a której podstawą jest spokój, cierpliwość, miłość i pokora. Cnota, nie słowa, stanowi najwyższy składnik jego przygotowania”.
W dzisiejszych czasach, gdy tyle mówi się o świadkach i świadectwie, o poszukiwaniu prawdy, o naszych dzieciach, które tak łatwo odnajdują w nas każdy przejaw fałszu lub hipokryzji, cóż bardziej aktualnego i zasadniczego w poszukiwaniu podstawowej kompetencji nauczyciela.
Oczywiście, Maria Montessori bardzo mocno podkreślała konieczność posiadania przez nauczyciela wiedzy o materiale rozwojowym i zasadach pracy, udzielania indywidualnych lekcji, dbałości o porządek. Staram się jednak podkreślić te zadania, jakie dla mnie stanowiły pewne novum w kontekście dotychczas posiadanej wiedzy. Oto kolejne ważne zdanie opisujące pracę nauczyciela: „Zadanie anioła stróża dusz skoncentrowanych na wysiłku jest jednym z najbardziej przyjemnych zadań nauczyciela”. Może dlatego zakochałem się w tej pracy.