
„Ὁ βίος βραχὺς, ἡ δὲ τέχνη μακρὴ!” – rozpaczał Hipokrates. Życie krótkie, sztuka długa. Do dziś średnia długość życia trochę się wydłużyła (do czego zresztą uczony Grek też przyłożył rękę), ale sztuka namnożyła się w tym czasie do skali naprawdę gargantuicznej. Z tej sztuki najobfitsza jest chyba literatura – nasz grafomański gatunek produkuje ją tona za toną, dzień w dzień. Jeśli szczodrze uznamy, że jeden procent z tej powstającej literatury to literatura dobrej jakości, to i tak mamy do czynienia z ilością fizycznie niemożliwą do przeczytania za życia jednego człowieka. Zostawmy za sobą ten elementarny fakt, jak ostrzeżenie wykute nad bramą tej nieprzebranej biblioteki: Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie! Nie damy rady przeczytać wszystkiego, będziemy musieli podjąć wiele decyzji. I o tych decyzjach chciałbym tu napisać – w szczególności zaś o decyzji, by czegoś nie czytać. Może ona bowiem mieć znacznie większą wagę niż ta, by coś przeczytać.