Gdy pierwszy raz wspomniałam o Ostrym Dyżurze Literackim, znajomi zareagowali ostrożnie. Dziewczyny przebrane w kitle lekarskie – to brzmiało jak zabawa niekoniecznie dla dzieci – także w tym sensie, że dzieci czasami boją się lekarza.
Ciężki przypadek medyczny?
Pomysł był jednak dobry, odrobinę przewrotny ale w tej właśnie przewrotności trafny, bo w czasach, kiedy można mieć alergię na prawie wszystko, dzieci stroniące od książek i drapiące się już przy pierwszych stronach zadanej lektury przypominają małych pacjentów. Może zatem to, że czytelnictwo nie ma się najlepiej, nie jest problemem systemu edukacji, braku lub przesytu projektów upowszechniających, lenistwa dzieci ani braku dobrych wzorców ze strony nas, rodziców, a wynika po prostu z niezależnej przypadłości... Może to alergia na książki?
Ostry Dyżur Literacki wystartował 4 lata temu podczas Warszawskich Targów Książki – w kitlach lekarskich, ze stetoskopami i pigułkami mądrości czekali na dzieci nie animatorzy, nie aktorzy, a specjaliści – ludzie, którzy od lat pracują z literaturą dla najmłodszych i nie dadzą się zagiąć żadnemu bystrzakowi. Ludzie, którzy realizowali niejeden projekt kulturalno-literacki, ale nikt nigdy nie zaproponował im przebieranki, którzy mieli tyle dystansu i mądrości, że się na to zgodzili.
Akcja polega na rozmowie diagnozującej, w konwencji wizyty u lekarza (a jakże!), a następnie na dobraniu odpowiedniego leczenia (książek) i zapisania go na recepcie.
Najważniejsza jest diagnoza
Lekarze Ostrego Dyżuru nie mogą zawieść, a każdy przypadek jest inny. Czasami podchodzi chłopak, który nie lubi książek i podejrzewa uczulenie (ale, ale... czytał jedynie fragmenty lektur szkolnych), czasem dziewczyna, która szuka w książkach odpowiedzi na własne szkolne problemy. Czasami mamy tylko jedną szansę, jeżeli dobierzemy złą kurację, dziecko zniechęci się jeszcze bardziej. Odpowiedzialność jest tak duża, jak przy operacji na otwartym sercu, bo też niejednokrotnie mali alergicy otwierają swoje serca i opowiadają zupełnie szczerze, dlaczego nie czytają. Dorośli eksperci – przebrani, żartujący i nieoceniający, a rozmawiający na poziomie partnerskim – okazują się doskonałymi „lekarzami”. Współczują nudnej lektury, pozwalają na eksperymentalne leczenie i odstawienie nietrafionego leku, mówią o przyjemności płynącej z czytania, a nie o obowiązku.
.jpg)