Czy to dźwięk tłuczonego szkła?! Szyba czy lustro?! A może gruchnęła na ziemię skrzynka z koralikami? Albo planszówki się posypały i te wszystkie drobne elementy… Smoczyca zerwała się na równe nogi i to ją otrzeźwiło. No tak. Klocki Lego „wylały się” wodospadem na miarę Wielkiej Siklawy lub co najmniej Wodogrzmotów Mickiewicza na podłogę. Pani od techniki (to ja) zajrzała do pokoju jednej z uczennic.
– Co tu się dzieje? – zapytała, widząc, jak uczennica szpera z zapałem w plastikowym gruzowisku.
– A stajenkę bożonarodzeniową buduję. O, broda z kompletu z krasnoludami dla świętego Józefa. W końcu znalazłam. I skrzydła dla anioła z kompletu z elfami. Okej…
– A ten tutaj? – Z lekkim zdziwieniem nad odkładanymi do budowy częściami pochyliła się pani katechetka (to też ja). – O, i jeszcze dwóch? Przecież to kosmonauci!