Kategoria artykułów:

Szczęśliwy jak dziecko, które maluje

„Ponad wszystko chcę umożliwiać dzieciom malowanie” – rozmowa z Arno Sternem, założycielem Malortu, na temat zabawy malarskiej.

Dziewczynka w granatowym fartuszku odważnie ciągnie pędzel po białej kartce zawieszonej na ścianie. Obok niej stoją kolejne osoby: dzieci (starsze i młodsze), kobieta w ciąży, starszy pan z wąsem. Oni również malują. Kartki niektórych są całe zamalowane, gdzie indziej widać tylko linie, spirale, okręgi, inni z kolei zajęli już trzy, ułożone jeden pod drugim, arkusze papieru. Wszyscy mają blask w oczach, a na ich twarzach widać skupienie. Łatwo można wyczytać, że są w swoim żywiole. Pomieszczenie, w którym się znajdują, też jest niezwykłe. Wysokie ściany bez okien, zapełnione kolorowymi poziomymi i pionowymi liniami, które przypominają tkaninę. Na środku stoi wąska ława z farbami. Wygląda jak tęczowa klawiatura fortepianu. Pomiędzy malującymi krąży siwy szczupły mężczyzna o ciepłych oczach. Podaje kartki, podsuwa stołki, dokłada farby. To właśnie Arno Stern.

Tak wygląda jedna ze scen Alfabetu , dokumentalnego filmu Erwina Wagenhofera. Było to moje pierwsze spotkanie z zabawą malarską i od razu wywarło na mnie ogromne wrażenie. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale natychmiast poczułam głęboką potrzebę chwycenia za pędzel.

Wspominam o tym Arno, kiedy rozmawiamy przez Internet.

Przyznam, że dla każdego, kto dowie się o zabawie malarskiej, i – co za tym idzie – o formulacji, jest ona zachwycająca. Jest źródłem wielkiej radości! W związku z tym chciałbym przekazać jak największej liczbie osób wiedzę na jej temat. Opowiedzieć wszystko, czego się dowiedziałem podczas tylu lat obserwacji.

Bo co właściwie jest głównym zajęciem dziecka? Zabawa! A czemu właściwie dorośli tak chętnie przeszkadzają dzieciom podczas zabawy? Czemu dziecko musi wyjaśniać, co narysowało, jeśli ono po prostu pozostawia ślad na kartce papieru?

Urodziłem się w Niemczech, jednak gdy Hitler doszedł do władzy, mój ojciec podjął szybką decyzję o emigracji. Uciekliśmy do Francji. Tam jako 9-latek poszedłem do szkoły. Miałem do wyboru szkołę handlową lub szkołę rzemiosła artystycznego. Wybrałem tę drugą, gdzie uczyłem się rysowania, malowania, a to w pewnym sensie określiło moją przyszłość. Po wojnie, gdy trafiłem do pracy w domu dla sierot wojennych, ktoś uznał, że mogę prowadzić zajęcia artystyczne. Moim zdaniem to było błędne założenie, ale dzięki temu moje losy potoczyły się we właściwym kierunku. Oczywiście niczego tych dzieci nie nauczyłem. Widziałem za to, że dzięki rysowaniu i malowaniu doskonale się bawią i tryskają entuzjazmem. Byłem zachwycony tym, że jestem świadkiem takich zdarzeń. A przecież ja tylko zapewniałem im środki do uzyskania tego uczucia szczęścia – podawałem kartki, czasem przypinałem je do ściany, bo tak mogły powstawać większe obrazki. Wtedy zrozumiałem, że ponad wszystko chcę umożliwiać dzieciom malowanie. Dlatego później, po zamknięciu domu dla sierot, szukałem w Paryżu odpowiedniego miejsca, aby uczynić moim stałym zajęciem powołanie, które poczułem, patrząc na dzieci pochłonięte zabawą malarską.

Postanowiłem przywrócić warunki podobne do tych, które stworzyłem dzieciom w sierocińcu. W zupełnie nowym pomieszczeniu przytwierdziłem kartki do ściany. Wymyśliłem też specjalny stół paletowy, który ustawiłem pośrodku pomieszczenia, by dzieci mogły bez przeszkód się przemieszczać i żeby w ten sposób ułatwić im zabawę. Nie potrzeba było niczego więcej.

Zauważyłem, że dzieci w Malorcie (tak nazwałem to miejsce) od razu czują się swobodnie i z wielką radością oddają się zabawie malarskiej.

Czy zatem dzieci, bawiąc się, tworzyły sztukę?

Na początku w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Wtedy też używałem jeszcze terminu „sztuka dziecięca”. Po jakimś czasie zauważyłem, że to, co powstaje w Malorcie podczas zabawy malarskiej, różni się zasadniczo od tego, co powstaje w innych warunkach. Zaczęło mnie intrygować, dlaczego tak się dzieje.

Chcesz przeczytać do końca?

Ten i setki innych artykułów są dostępne w ramach prenumeraty.
Zdobądź dostęp do wszystkich treści, stań się częścią społeczności.

Zyskaj dostęp online do wszystkich artykułów, które ukazały się na łamach Magazynu Kreda

Dostęp online do wszystkich artykułów oraz 4 kolejne wydania kwartalnika KREDA w wersji drukowanej prosto do twojego domu. Zamawiając prenumeratę stajesz się członkiem klubu KREDA. Sprawdź korzyści i dołącz już teraz.

Udostępnij artykuł:
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze

KREDA SKLEP

Newsletter #kredateam

Zapisz się na nasz newsletter i odbierz prezent: pełne wydanie Kreda „Neurodydaktyka” w wersji PDF

Wpisz poniżej swoje dane, a my wyślemy prezent na Twoją skrzynkę e-mail.

Podanie powyższych informacji jest równoznaczne z zapisem na newsletter Kredy. Możesz wypisać się w dowolnym momencie.

Jeżeli po raz pierwszy rejestrujesz się w naszym systemie, potwierdź Twój adres e-mail. W tym celu kliknij potwierdzenie w wiadomości e-mail, którą do Ciebie wyślemy. W kolejnej wiadomości otrzymasz prezent. Jeżeli wiadomość nie dotarła do Twojej skrzynki, sprawdź folder spam lub inne foldery: oferty, powiadomienia, itp.