BABCIOSTWO
Mama zawsze lubiła wiersz Marii Pawlikowskiej- -Jasnorzewskiej pod tytułem Babcia . Jak to szło? Za lat pięćdziesiąt siądzie przy fortepianie (będzie miała wówczas wiosen siedemdziesiąt cztery) babcia, co nosiła jumpery i przeżyła wielką wojnę nudną niesłychanie … I tak dalej, i tak dalej, znacie go pewnie świetnie. A jak nie znacie, to łatwo go znaleźć – chociażby w sieci – i przeczytać.
Zabawnie było myśleć sobie, że kiedyś zostanie się babcią, a najnowocześniejsze wynalazki czy gadżety naszej epoki przejdą do lamusa. (Czy ktoś jeszcze pamięta, co to jest lamus?!). Wiedziało się o tym, ale się w to nie wierzyło. No bo jak to? Przecież my – MY – jesteśmy niezmienni. To inni się starzeją, siwieją, grubną i łysieją… To nasi rodzice, wujkowie i ciotki mają po pięćdziesiąt i więcej lat, ale nie my. My na zawsze zostaniemy młodzi, prawda?
No, niestety, jak to mówią, „rzecz nie polega na prawdzie” – i nas nieubłaganie nadgryza ostry ząbek czasu. Mama spogląda często z niedowierzaniem na swoje dorosłe dzieci i malutkie dzieci tychże dzieci – i wydaje się jej, że to tylko sen! Za chwilę brzęknie budzik i małe lodowate stópki całej maminej czeredy wskoczą w jej rozkosznie ciepły, rozespany kokon kołdry i rozpocznie się nowy, zwykły dzień. Czyż nie?
Starość nas zaskakuje, tak jak zima drogowców. Wchodzi w nasze odwieczne przyzwyczajenia, plany, projekty i wszystko psuje. Bo nie dajemy sobie rady. Bo nasze ciało nie nadąża. Bo nasze kręgosłupy wołają o pomoc. Bo musimy nieco zwolnić obroty. Bo szybciej się irytujemy. Dużo o tym Mama myśli ostatnio, nie tylko z powodu szczęśliwego faktu posiadania dwójki słodkich wnuczątek.
Tymczasem – o ile zawsze można coś doradzić, jeśli ktoś o poradę prosi – każdy musi wydeptać swoją własną ścieżkę przez życie.
Jak mamy się odnaleźć w naszej starości, skąd czerpać wzorce, kogo pytać o drogę?
Nasza kultura młodości, plastikowego piękna i sprawności fizycznej nade wszystko – raczej nam nie pomaga. Nasze własne babcie w większości już dawno odeszły, a nasze mamy niekoniecznie dobrze odnajdywały się w roli babć. Czasem zupełnie nie da się podążać tym tropem i trzeba mozolnie szukać własnej drogi. Na szczęście jest na świecie literatura, a w literaturze istnieje babcia aeterna , czyli pani Mila Borejko, a także sama pani Musierowicz, które rzucają spory snop pozytywnego światła na tę sferę życia. To są babcie z najwyższej półki: oczytane i mądre, sypiące jak z rękawa wierszami i cytatami starożytnych mędrców; twórczynie kwitnących ogrodów i świątecznych rzeźb z piernika. To są babcie, które zawsze są obecne. Mają czas sprzątnąć i poczytać, ugotować obiad i upiec ciasto – ale mają też czas na uważną obserwację swoich wnuków. To są babcie nieustannie gotowe do rozmowy, jeśli ktoś tej rozmowy potrzebuje, nawet kosztem odłożenia na bok własnej pilnej sprawy. To są babcie, które inspirują do stawania się lepszym człowiekiem.
Ze swojego dzieciństwa Mama pamięta przeuroczą Babunię Milunię z Królestwa bajki Ewy Szelburg-Zarębiny, w niezrównanej interpretacji ilustratorskiej Marii Orłowskiej-Gabryś. Marzyła Mama o tym, żeby mieć taką babcię… Babcię – czarodziejkę, babcię – przewodniczkę do świata baśni. Uroczo siwą, w pięknym czepeczku i prześlicznej sukni; posiadaczkę tajemniczej szafy z tajemniczą księgą oraz właścicielkę oszałamiająco pachnącej spiżarni. Babcię znającą wszystkie sekrety świata.