Nie wiem, czy są jakieś „nawyki żywieniowe”, które wyniosłam z domu. Mimo wszystko udało mi się jednak, w większym lub mniejszym stopniu, nauczyć dobrze jeść. Mam również poczucie, że po prostu lubię jedzenie, co niezwykle pomaga mi w mojej codziennej pracy z rodzicami, gdy wspieram ich w budowaniu pozytywnej relacji z jedzeniem u ich dzieci.

fot. Małgorzata Trajdos
Gdy wracam myślami do zwyczajów żywieniowych panujących w moim domu rodzinnym, nie pamiętam wielu szczegółów. Niczym zbyt szybko wyświetlane fotografie w rzutniku przeskakują mi w głowie obrazy kolacji przy świecach szykowanej dla rodziców przeze mnie i moich braci, późnego obiadu u babci w dniu Wszystkich Świętych, gdy przemarznięci po długim spacerze zajadaliśmy się kopytkami, ponownie czuję zapach pierwszych pierników pieczonych po przeprowadzce do nowego domu czy zniecierpliwienie, które towarzyszyło mi, gdy musiałam czekać, aż wakacyjne leczo ostygnie i będę mogła zamoczyć w nim świeże pieczywo.
Nie ma jednego idealnego sposobu żywienia. Nie ma zasad uniwersalnych, jedynych słusznych. A nasz organizm jest w stanie funkcjonować żywiony w różny sposób.
Każdemu z nas towarzyszą podobne żywieniowe pamiątki, które przenoszą nas do czasów dzieciństwa czy młodości. Nie zawsze są pozytywne i przyjemne, jednak jakiekolwiek by nie były, rzadko wiążą się z konkretnymi zasadami, regułami, nawykami. Znacznie częściej to wspomnienia zapachu, smaku, emocji wiążących się z jedzeniem. I to jest nasza pierwsza wskazówka na drodze do zrozumienia, na czym polega budowanie u dzieci dobrej relacji z jedzeniem.
Kolejną odkryjemy, gdy tylko przyjrzymy się uważniej zasadom żywieniowym, które obowiązują obecnie i które obowiązywały wiele lat temu. Większość z nas zdecydowanie częściej słyszała przy obiedzie: zjedz mięsko do końca, ziemniaki zostaw , niż musisz zjeść jakieś warzywa. Moja babcia do tej pory powtarza, że cukier krzepi, a na myśl, że miałaby zjeść zupę z niezwykle modnej ostatnio brukwi, dostaje gęsiej skórki, bo przecież brukiew jadło się wtedy, gdy nie było już nic! Nie ma jednego idealnego sposobu żywienia. Nie ma zasad uniwersalnych, jedynych słusznych. A nasz organizm jest w stanie funkcjonować żywiony w różny sposób. To oczywiście nie oznacza, że nie należy się starać jeść coraz lepiej – dla siebie, swojej skóry, serca, wątroby, samopoczucia czy nawet dla dobra planety. Oznacza to jedynie, że dobre odżywianie to raczej proces niż jakiś punkt do zdobycia.
Trzecia podpowiedź kryje się w nas samych. Bo gdy przyjrzymy się naszemu dorosłemu żywieniu, może okazać się, że nie żywimy się tak samo przez całe życie. Z ręką na sercu mogę przyznać, że jeszcze w czasach studenckich nie jadłam zbyt dużo warzyw i zapominałam o odpowiedniej ilości wody. Z pewnością jadłam więcej mięsa i piłam więcej słodkich napojów, a w dzieciństwie częściej sięgałam po słodycze. Gdy spojrzysz wstecz, być może dostrzeżesz, jak różny jest obecny jadłospis od tego sprzed 10 czy 20 lat. Zatem nawyki żywieniowe da się zmieniać przez całe życie.