Może i jest zimno i mokro, i parszywie. Może i ciemno robi się prawie zaraz po tym, jak się rozwidni. Może i mży, dżdży i siąpi. Może i siedzimy zamknięci w domach w obawie przed wiadomym wirusem. Może, jak już wyjdziemy z domu, przenikliwe wietrzysko głowę urywa. Tak jest, ale… Tym „ale” są pomarańcze i mandarynki. Mama nie wie, jak tam inni, ale ona co roku odlicza dni do zimy, kiedy to zaczyna się sezon na cytrusy.
Śmieci w sezonie zimowym składają się w naszym domu głównie ze skórek cytrusowych. Zaleta ich jest taka, że przynajmniej ładnie pachną…
To one i tylko one pomagają mi przetrwać tę polarną noc. Jeśli pomidory mają być słoneczkami zachodzącymi za nasze zimowe stoły, to mandarynki są słoneczkami, które zimową porą za żaden stół nie zachodzą. W całym domu unosi się ta cudowna, jedyna w swoim rodzaju woń – zapach dzieciństwa i Świąt, i paczek od Dziadka Mroza, jakie przynosili z pracy rodzice. Czy są tu – oprócz Mamy, rzecz jasna – jakieś dinozaury, które pamiętają te świąteczne paczki? Ich skład w zasadzie nigdy się nie zmieniał, zawsze jednak wywoływał w dzieciakach miły ślinotok i niecierpliwe drżenie rąk przy otwieraniu. Ptasie mleczko, czekolada z orzechami (ZPC 22 Lipca, d. E. Wedel), Mieszanka wedlowska (ach, cukierki Bajeczne i Pierroty!), galaretki w cukrze, orzechy włoskie i laskowe oraz, oczywiście, pomarańcze i mandarynki... Kręciło się w głowie od tego dobrobytu. Mały człowiek pogrążał się w błogostanie chrupania, mlaskania, ciamkania i ssania. Niech się schowają wszelkie eldorada i nirwany – TO był prawdziwy raj dzieciństwa. Za oknem wiało i lało, a człowiek miał dla siebie całe pudełko ptasiego mleczka, pod brodą wygodną poduszkę, a przed oczami jakąś, nomen omen , smakowitą książkę... Ech, to już nie wróci...
Na szczęście pomarańcze i mandarynki przetrwały cezurę dorosłości. Czekoladki, a już zwłaszcza ptasie mleczko, jakoś nie przebyły tej rzeki czasu, a cytrusy – owszem, a cytrusy – tak.
Znosi je Mama do domu tonami, wwala do lodówki (zimne są najlepsze, prawda?) i je. To znaczy: inni też jedzą, ale jakby bardziej umiarkowanie. Mama, przyznaję ze wstydem, tę miarę traci. Śmieci w sezonie zimowym składają się w naszym domu głównie ze skórek cytrusowych. Zaleta ich jest taka, że przynajmniej ładnie pachną… Spożywane są głównie na surowo, to znaczy pomarańcze i mandarynki, nie śmieci... ale przetwarzać się też chętnie dają.