Smoczyca zastała dwunastoletnią uczennicę zapatrzoną w okno, za którym królowała listopadowa szaruga. Już miała odkręcać kafetierkę i szykować pobudzający napój, gdy posłyszała słowa dziewczynki:
– Wino to światło słońca zatrzymane przez wodę… Tak… Zostanę enologiem! – dodała po chwili.
Momentalnie kilka głów Smoczycy stanęło dęba. Ta błyskawiczna reakcja wynikała z różnych powodów. Pani od fizyki (to ja) dobrze znała odkrycia i wynalazki Galileusza, a zdanie o winie i słońcu miała nawet na ozdobnej tabliczce w kuchni. Pani od polskiego (to też ja), która znała go bardziej jako filozofa zatrzymała się w zachwycie. Pani od biologii (to oczywiście ja) zaniepokoiła się odruchowo zainteresowaniem osoby nieletniej alkoholem, ale od razu stworzyła w myślach zarys scenariusza lekcji o uprawie winorośli – to jest bardzo interesujące. Choć sama na dziś wie niewiele, to jednak jest gotowa się nieco dokształcić. Pani od chemii (to teoretycznie ja) tylko się uśmiechnęła i zaczęła przeglądać podręcznik, czy na ten rok jest tam może już coś o fermentacji alkoholowej. W końcu pani ze stołówki (to na pewno ja) zapytała:
– A skąd ta decyzja? Enolog? Trzy lata temu planowałaś być leśnikiem, potem fryzjerką, a ostatnio skrzypaczką.
– Byłam w wakacje w winnicy w Lubuskiem. Właściciel woził nas meleksem po całym terenie. Szalona przejażdżka! – zaśmiała się uczennica. – Mijaliśmy rzędy winogron, tabliczki z nazwami szczepów. Liczyłam latorośle, a potem podziwiałam takie wieeelkie beczki. I bardzo podobało mi się ręczne etykietowanie butelek, korkowanie i zakładania kapturków termokurczliwych, zwłaszcza to ostatnie wyglądało bardzo fajnie! Szkoda, że nie mogłam spróbować!